Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

Temat przewodni wrześniowego wydania „Arteonu” to  nowe przestrzenie sztuki. Pierwszą przestrzeń wystawienniczą przeznaczoną dla sztuki współczesnej, wybudowaną po 1939 roku w Polsce (!), czyli Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu przedstawia Dorota Łuczak, a z Jarosławem Suchanem, dyrektorem Muzeum Sztuki w Łodzi, rozmawia Weronika Dobrowolska.

Dwie wizje CSW w Toruniu
Otwarcie gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie nadal pozostaje wydarzeniem należącym do przyszłości, i to do przyszłości trudnej do umieszczenia w określonym czasie, biorąc pod uwagę dotychczasową burzliwą drogę instytucji. Tymczasem miejsce pierwszej przestrzeni wystawienniczej przeznaczonej dla sztuki współczesnej, wybudowanej po 1939 roku w Polsce (!) zostało już zajęte przez Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu. Należy jednak zadać pytanie, jakie miejsce na mapie artystycznych ośrodków w Polsce zajmie nowe „centrum”, wszak zaobserwować można stosunkowo małe zainteresowanie tym wydarzeniem krytyków, którzy pozostają wierni hegemonii Warszawy oraz ośrodkom spoza stolicy o określonych już tradycjach i renomie. Czy zatem deklarowana przez dyrektora CSW w Toruniu Stefana Muchę ambicja stworzenia prężnie działającego ośrodka wystawienniczego, zauważalnego zarówno w kraju, jak i za granicą, ma szansę na wcielenie w życie?
Zadanie to wydaje się wyjątkowo trudne głównie ze względu na dotychczasową pozycję Torunia. Pomimo istniejącego na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika Wydziału Sztuk Pięknych oraz Galerii Sztuki Wozownia, czasy artystycznego fermentu minęły wraz z końcem działalności grupy Zero-61. Decyzję o budowie Centrum Sztuki Współczesnej łączyć można z chęcią zmiany wizerunku miasta (postrzeganego dotychczas zasadniczo przez pryzmat średniowiecznych zabudowań i osiągnięć Kopernika), podjęta została bowiem dzięki porozumieniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego, Gminy Miasta Toruń oraz toruńskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Sztuk Pięknych Znaki Czasu. Niewątpliwie to dzięki sprawnej kooperacji wymienionych powyżej partnerów otwarcie centrum było możliwe w ciągu dwóch lat od podpisania porozumienia (!). Strategia, wedle której promowaniu regionu służy atrakcyjna instytucja wystawiennicza, przypomina chociażby powołanie Guggenheim Museum w Bilbao, którego celem było ratowanie ekonomicznej sytuacji miasta, pogrążonego w głębokim kryzysie. I choć hiszpańskie muzeum także pozostaje w ścisłym związku z władzami baskijskiej prowincji, zależność, z której narodziło się toruńskie CSW, budzi o wiele większe obawy.

Siedziba CSW Znaki Czasu w Toruniu, fot. materiały prasowe CSW Znaki Czasu w Toruniu.
Rewolucja w muzeum
Istotnym impulsem do dyskusji na temat formuły muzeum, a tym samym koncepcji wystawienniczej, jest utworzenie na terenie Manufaktury nowej siedziby muzeum. Co będzie można zobaczyć w poszczególnych siedzibach?
Muzeum czekają zmiany niemal rewolucyjne. Ich zwiastunem było wyodrębnienie Pałacu Herbsta jako oddziału i nadanie mu rangi właściwie osobnego muzeum, zajmującego się dawną, zwłaszcza zaś XIX-wieczną, kulturą wizualną. W ten sposób uczytelniliśmy, myślę, wizerunek naszej instytucji. Wiadomo już teraz, że jeżeli ktoś chce zobaczyć sztukę nowoczesną, winien się wybrać do naszej głównej siedziby (Pałacu Poznańskiego), jeżeli zaś interesuje go sztuka epok wcześniejszych – do Pałacu Herbsta.
Najważniejsze zmiany będą się jednak wiązać z przenosinami naszych zbiorów sztuki XX/XXI wieku z Pałacu Poznańskiego, w którym przechowuje się je od 1946 roku, do nowego budynku, który nazwaliśmy ms2. Początkowo myślano o tym, aby w starej siedzibie zostawić kolekcję awangardy historycznej, a do nowej przenieść wyłącznie to, co stworzone po 1945 roku. Mnie jednak ten rozdział wydał się merytorycznie nieuzasadniony. Za znacznie ciekawsze uważam myślenie o sztuce nowoczesnej i współczesnej jako o pewnej całości, w której momenty zerwań i zaprzeczeń są równie istotne, jak momenty ciągłości, repetycji i przekroczeń. Rozdzielenie kolekcji tylko utrwaliłoby istniejące przekonanie, że awangarda, ta międzywojenna, to rozdział zamknięty, pozbawiony związków z teraźniejszością. (...)
Przeniesienie zbiorów do nowej siedziby pociąga za sobą przedefiniowanie funkcji siedziby dotychczasowej. Przyjęliśmy, że stanie się ona miejscem „pierwszego kontaktu” muzeum z tym, co najbardziej współczesne. To właśnie tutaj mają być prezentowane projekty dedykowane nowym zjawiskom artystycznym, a także przedsięwzięcia, które sztukę lokują w szerokim kontekście aktualnej kultury. Chcemy przekonywać, że sztuka, wbrew temu, co się ciągle jeszcze na ogół sądzi, nie jest czymś oderwanym od życiowego konkretu. Nacisk zostanie w związku z tym położony na szeroko pojętą działalność edukacyjną, a raczej powinienem powiedzieć – mediacyjną. (...) Ma to być muzeum przyjazne i przyciągające nie tylko profesjonalistów. Dlatego też istotnym jego elementem ma się stać klub – miejsce, w którym będzie można nie tylko wypić kawę, ale także kupić lub przeczytać książkę, posłuchać muzyki, zobaczyć performance czy film, wziąć udział w dyskusji itd.

Nowa siedziba Muzeum Sztuki w Łodzi, fot. materiały prasowe Muzeum Sztuki w Łodzi.
Malować znaczy opowiadać – Tim Eitel, Matthias Weischer, David Schnell w Mart
Wystawa „Germania contemporanea. Dipingere é narrare” w Mart w Rovereto jest pierwszą we Włoszech prezentacją prac Tima Eitela, Davida Schnella i Matthiasa Weischera, reprezentatywnych artystów tzw. nowej szkoły lipskiej – fenomenu, który urósł do rangi „triumfu malarstwa” we współczesnej sztuce. Choć ocena wydaje się niewątpliwie na wyrost, powrót do malarstwa stał się strategią rynku sztuki, która promowana jest dziś w wielu europejskich galeriach. (...) Tytuł wystawy „Niemcy współczesne. Malować znaczy opowiadać” sugeruje wyraźnie, że Weischer, Schnell i Eitel uznani zostali za sztandarowe osobowości nie tyle nowej szkoły lipskiej, ile przede wszystkim najnowszego niemieckiego malarstwa. (...) Skomentowane krótkim hasłem „Malować znaczy opowiadać”, odarte z historycznego kontekstu prace Weischera, Schnella i Eitela pokazywane w Mart zwracają uwagę na niezwykłą, odrębną i szczególną wrażliwość w podejmowaniu malarskich tematów. Unaocznia się w nich połączenie niezmiernej wyobraźni, własnego, oryginalnego języka z prawdziwie akademickim rygorem i wykształceniem z zakresu historii sztuki

Matthias Weischer, „Bad II”, 2003, olej na płótnie, kolekcja Rudolf & Ute Scharpff, Stuttgart, dzięki uprzejmości Galerie Eigen + Art, Lipsk/Berlin, fot. Uwe Walter, fot. materiały prasowe Museo d’arte Modernae Contemporanea di Trento e Rovereto.
Stagnacja jest największym koszmarem
Mógłbyś scharakteryzować swoje najnowsze realizacje w kontekście problemów artystycznych, które aktualnie cię interesują?

Interesuje mnie przypadek i błąd w sztuce, powstają z tego niezłe „ułomki”, takie rzeczy, do których trudno się przyznać i podpisać pod nimi, ale czuję, że jest w tym spory potencjał. Nie wiem, na czym polega ta siła, ale intrygują mnie te wszystkie niby-gesty, na które do tej pory sobie nie pozwalałem. Są to poszukiwania czysto estetyczne, choć to nie najlepsze słowo w tym wypadku. Fascynuje mnie niedorozwój powstających na płótnie form, obrazy są często niedokończone, bez wyraźnego podmiotu. Czasem dwa przedstawienia pojawiają się jednocześnie, malowane ze złej strony (od tyłu/rewersu). Stosuję kolory dopełniające, które, nakładane na siebie, wzajemnie się wykluczają, tworząc w najlepszym wypadku szarość. Chodzi chyba o rezygnację z czegoś – nie potrafię chyba jeszcze tego nazwać, oddaję inicjatywę przypadkowi. On dominuje i jemu ufam.

Radosław Szlaga, „Jeszcze tylko jeden”, olej na płótnie, 2008, fot. archiwum Radosława Szlagi.
Lubię zaskakiwać
Tak, wierzę, że można za pomocą sztuki zmieniać świat. Sama, wydaje mi się, trochę go zmieniłam w 2003 roku swoją wystawą „Niech nas zobaczą”. Część wystawy była wtedy kampanią billboardową. Wydaje mi się, że dzięki niej ludzie przestali się bać pewnego tabu, że spowodowałam ważną debatę społeczną, od której już krok do oswojenia – a ono było moim celem. Sztuka zaangażowana społecznie jest, moim zdaniem, bardzo ważna. Nie chcę, by sztuka była awanturnicza. Chcę, by była mądra, by analizowała i uruchamiała społeczne myślenie. Jeśli istnieje potrzeba bycia w opozycji – niech w niej będzie. Rozsądnie.

Karolina Breguła, „Kamera wideo”, kadr z filmu, 2006/2007, fot. archiwum Karoliny Breguły.
We wrześniowym „Arteonie” ponadto artykuł Eulalii Domanowskiej o wystawie „Efekt czerwonych oczu. Fotografia polska XXI wieku”, przygotowanej przez Adama Mazura w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, relacja Magdaleny Moskalewicz z prezentacji kolekcji Rafaela Jablonki w krakowskim Muzeum Narodowym, tekst Justyny Balisz o Anselmie Kieferze, tegorocznym laureacie Pokojowej Nagrody Księgarzy Niemieckich, przyznawanej od 1950 roku, którą po raz pierwszy otrzymał artysta, a także recenzje: Małgorzaty Szyk z nowojorskiej wystawy „Home Delivery: Fabricating the Modern Dwelling”, Natalii Kaliś z wrocławskiej prezentacji street artu pt. „Out of sth”, Przemysława Chodania z wystawy dyplomowej Muzealniczych Studiów Kuratorskich w Instytucie Historii Sztuki UJ „Sensualia” w krakowskiej Galerii Stramach oraz Katarzyny Jagodzińskiej z wystawy wspólczesnej sztuki belgijskiej w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie, a także kolejny felieton Filipa Lipińskiego z cyklu „Notatnik nowojorski”.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl