Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

Tematem styczniowego numeru „Arteonu” jest kult artysty. O serii berlińskich wystaw odbywających się pod takim właśnie wspólnym tytułem, których głównymi bohaterami są Joseph Beuys, Andy Warhol i Jeff Koons, pisze Justyna Balisz. Fenomen artystycznej gwiazdy Damiena Hirsta analizuje Justyna Ryczek, a portretom gwiazd autorstwa również gwiazdy – Annie Leibowitz – przygląda się Karolina Staszak, a o Edwardzie Hopperze, gwieździe à rebours, pisze Filip Lipiński.

Okładka: Andy Warhol, „Marilyn”, 1967, sitodruk, Staatliche Museen zu Berlin, Kupferstichkabinett, fot. Jörg P. Anders, © 2008 Andy Warhol Foundation for the Visual Arts / ARS, Nowy Jork

Kultowe piekło – niebo
Seria berlińskich wystaw pod wspólnym tytułem „Kult artysty” przyciąga tłumy. Pokazuje to, że słowo „kult”, zarezerwowane niegdyś dla bogów, dziś zsekularyzowane i kojarzone głównie z przymiotnikiem „kultowy”, jest świetnym medialnym chwytem, ale też czymś, czemu nie tak łatwo zaprzeczyć. Głównymi bohaterami pokazów są Joseph Beuys, Andy Warhol i Jeff Koons. Wszyscy oni wiedzieli, że artysta jest dziś produktem, który potrzebuje odpowiedniej promocji. O ile Warhol mówił, a Koons mówi o tym z rozbrajającą szczerością (Warhol marzył o tym, aby być maszyną lub Kaczorem Donaldem, a jedyną treścią prac Koonsa jest brak treści), o tyle Beuys umiejętnie łączył promocję własnego wizerunku z zaangażowaniem społecznym. Kultowi artyści przyciągają, gdyż pozwalają posiąść choć cząstkę tego, czego zarówno oglądający, jak i nabywcy ich prac często sami nie doznali, albo na co często po prostu nie mogą sobie pozwolić. Otwierają wrota do nieznanego, niepokojąco fascynującego świata – do świata sławy, którą osiągnęło się, produkując coś, czego wartości nie da się zobiektywizować, albo do świata porażki, która nieraz dziwnie perwersyjnie fascynuje...


Jeff Koons, „Hanging Heart Violet”, stal chromowana,1994-2006, © Jeff Koons, 2008, fot. materiały prasowe Neue Nationalgalerie
Gwiazda à rebours: Edward Hopper
Pablo Picasso, Jackson Pollock czy Andy Warhol to bezdyskusyjne artystyczne gwiazdy XX wieku. Podmiotowość artysty, w każdym przypadku na nieco innych warunkach, odcisnęła wyraźne piętno na lekturze ich artystycznego dorobku. Genialna sztuka splotła się nierozerwalnie z nietuzinkowym życiem, które uczyniło ją atrakcyjną dla szerokiej publiczności. Śledząc ich dorobek, możemy poznać artystę, tropić jego życiorys, weryfikować, ale i konstruować mit twórcy. W takim towarzystwie Edward Hopper wydaje się przypadkiem artystycznej gwiazdy à rebours. Choć jego wystawy są bez wyjątku wielkimi sukcesami komercyjnymi i napisano na temat jego malarstwa setki artykułów, trudno uznać owego skromnego, pozbawionego ekscytującej biografii, bez skandali, romansów, kontrowersyjnych wypowiedzi czy nietuzinkowych zachowań artystę za postać medialnie atrakcyjną.


Edward Hopper, „Western Motel”, 1957, Yale University Art Gallery, dar Stephena Carltona Clarka, fot. materiały prasowe Kunsthalle Wien
Artysta to za mało
Damien Hirst to jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk współczesnego świata. Najczęściej łączy się je z obrazem zwierząt umieszczanych w szklanych gablotach. Jak dobra marka posiada znak rozpoznawczy. W tym wypadku znaki to jednocześnie dzieła sztuki, które przywołują skojarzenia z eksponatami w muzeum naturalnym, jednak nimi nie są. Zaopatrzone w romantyczne tytuły, mają dotykać sytuacji egzystencjalnej istot żywych. „The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living” (1991), rekin (żarłacz tygrysi), w całości umieszczony w formalinie, przyniósł artyście w 1995 roku Turner Prize. Często jest porównywany do Andy’ego Warhola. Łączy ich podobna postawa wobec świata i sztuki. Niektórzy podkreślają, że Hirst dawno prześcignął amerykańskiego artystę. Pojedyncza fabryka Warhola tu rozrosła się do sześciu studiów, w których zatrudnionych jest 120 osób, wśród nich najbliżsi asystenci odpowiedzialni za poszczególne prace. Kim jest Damien Hirst? Jest najważniejszą postacią sztuki 2008 roku wybraną przez „Art Review”.


Damien Hirst, „For the Love of God”, 2007, © Damien Hirst, fot. internet
Przed obiektywem Leibowitz
Odbywająca się w londyńskiej National Portrait Gallery wystawa „Annie Leibovitz. A Photographer’s Life, 1990–2005” została zaaranżowana według klucza chronologicznego, któremu podlegają wszystkie wykonane w ciągu piętnastu lat fotografie, bez względu na ich artystyczny status. Portrety będące efektem profesjonalnych przygotowań fotografa zostały przeplecione „albumowymi” zdjęciami bliskich, jakie wykonała ich córka, siostra, kochanka, matka – Annie. Mogłoby się wydawać, że jest to niepotrzebne zestawienie ze względu na fakt, że życie codzienne zdaje się niemalże w ogóle nie wpływać na rozwój artystyczny Leibovitz. Jej twórczość nie odbija problemów dnia codziennego, dzięki czemu wystawa nie jawi się nam jako ciąg pytań i odpowiedzi na temat artystycznych wyborów fotografki. Najważniejsza jest tutaj postać artystki – którą prywatne zdjęcia w konkretny sposób charakteryzują – wychodzącej na spotkanie z ludźmi, najczęściej innymi artystami. Portret jako owoc szczególnego spotkania dwóch artystów – ten właśnie aspekt twórczości Leibovitz wydaje mi się najbardziej intrygujący.


Annie Leibovitz, „Leigh Bowery, Vandam Street studio, Nowy Jork”, 1993, © Annie Leibovitz, dzięki uprzejmości „Vanity Fair”, materiały prasowe National Portrait Gallery
Riarchat
Adam Andrzej Fuss: Czym jest dla Ciebie twórczość?
Anna Syczewska: Jest ujściem, a zarazem magazynem dla emocji, poglądów, reakcji. Jest takim wymiennikiem wrażeń pomiędzy moim wnętrzem a tym, co na zewnątrz. Czy jest to lekarstwo, czy środek uspokajający? Czy jest mi lepiej, jak coś „stworzę”? Nie wiem. Raz jest lepiej, raz jest gorzej. Nie zajmuję się art terapią, tylko uprawiam sztukę.
Potrzebne jest tłumaczenie języka obrazów na język mówiony?
Absolutnie nie. Dlatego sztukę wizualną prezentuję za pomocą „obrazów” – czy jest to performance, instalacja, czy malarstwo, rzeźba itd. – właśnie po to, żeby „powiedzieć” o jakimś zagadnieniu innym językiem. Jeżeli jakaś praca wymaga tłumaczenia, to coś jest nie tak. Jeśli praca jest dobra, nie trzeba jej tłumaczyć, można ją tylko interpretować. Jednak czasami trzeba się z niej wytłumaczyć, ale to już inna kwestia.


Anna Syczewska, „Nieżyt”, performance, BWA Kielce, 2007, fot. Arti Grabowski, dzięki uprzejmości artystki
Przepowiednie się wypełnią
Adam Andrzej Fuss: Uważasz, że silna rama, którą nadali polskiemu malarstwu Sasnal, Maciejuk, Matecki czy Ziółkowski, jest do przełamania? Twoje prace malarskie są porównywane do obrazów Sasnala. Jak radzisz sobie z takim napięciem?
Jakub Czyszczoń: „Efekt Sasnala”. To głupie trochę, bo każdy malujący teraz artysta będzie w pewien sposób efektem Sasnala, Tuymansa, Richtera i tak dalej. Tak naprawdę to wyłącznie sprawa tradycji i sposobu myślenia o malarstwie. Problem polega na tym, aby tego nie przełamywać, tylko pozwolić, by funkcjonowały inne nurty w tym samym czasie, równie silnie.
Do czego w obrazie jest Ci potrzebna literatura?
Rzeczywiście, w wielu pracach pojawiają się litery, sentencje i słowa. Dzieje się to często podświadomie. Dodawanie komentarza, zabawa samą formą tekstu czy znaczeniem słów to rodzaj poszerzania pewnego spektrum przekazu. Bardzo często mam wrażenie, że tekst w pracach malarskich jest równie ważny jak sam obraz.


Jakub Czyszczoń, „Martwy metal", projekt „We come from beyond", 15-23.11.2007, Galeria Starter, Poznań, fot. dzięki uprzejmości artysty
W najnowszym „Arteonie” także: relacja z wystawy Nam June Paika we WRO Art Center we Wrocławiu, z pokonkursowej prezentacji 5. edycji Samsung Art Master, teksty o specyficznej architekturze muzeów w Tajpej, o wystawie „Maszyny pożądające” w łódzkiej Zonie Sztuki Aktualnej, o najnowszej instalacji Kuby Bąkowskiego we wrocławskiej Galerii Entropia, o wystawie Bogny Burskiej i Anny Orlikowskiej w Studiu BWA we Wrocławiu i o 18. Ogólnopolskim Przeglądzie Malarstwa Młodych „Promocje 2008” w Legnicy.
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl