Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

W sierpniowym „Arteonie” recepcji El Greca w kontekście wystawy w Muzeum Prado przygląda się Michał Haake, o twórczości Olafura Eliassona, pisze natomiast Wojciech Delikta. Ponadto Karolina Staszak rozmawia z Jackiem Kucabą, prezesem ZPAP, a także ocenia najlepsze dyplomy ASP w 2014 roku, pokazywane na wystawie w Gdańsku. Wystawę towarzyszącą projektowi W stronę instytucji krytyczne ” w poznańskim Arsenale ocenia Krystyna Różańska-Gorgolewska. Wystawę Tomása Saracena w Düsseldorfie komentuje Dorota Kamińska.

El Greco i sztuka nowoczesna – czyli o tym, na czym polega ranga dzieła sztuki
Wystawa El Greco and Modern Painting w madryckim Prado, na której pokazano 119 dzieł, w tym 26 autorstwa El Greca, powstała z intencją ukazania decydującego wpływu twórczości hiszpańskiego malarza na narodziny nowoczesnego malarstwa. Sztuka El Greca była od dawna wskazywana jako ważne odniesienie dla wielu malarzy XIX i XX wieku. Francuski pisarz Théophile Gautier (zm. 1872) widział w artyście prekursora romantyzmu. W 1920 roku Roger Fray, krytyk sztuki wskazujący na prymat wartości formalnych w dziele sztuki, pisał, że „ów stary mistrz nie tylko jest nowoczesny, lecz właściwie wytyczył szeregiem kroków drogę dla nas”, a Julius Meier-Graefe w książce Podróż hiszpańska z 1926 roku ogłosił El Greca „zwiastunem nowoczesności”. Wszelako teza, że to właśnie twórcy Pogrzebu hrabiego Orgaza przypada kluczowa rola w kształtowaniu się nowoczesnej obrazowości malarskiej może razić przesadą. Czy dobór dzieł, mających ją uzasadniać, rozwiewa wątpliwości?

Foto: El Greco, „Laocoön”, oil on canvas, 137,5 x 172,5 cm, c. 1608-1614, Washington, D.C., National Gallery of Art, Samuel H. Kress Collection, 1946.18.1, materiały prasowe Museo Nacional del Prado
Fascynacja żywiołami
Dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów, ponad trzy tysiące metrów kwadratowych lustrzanej powierzchni, hektolitry sztucznej mgły, setki lamp i tylko jeden artysta. Tak, w dużym uproszczeniu, można opisać The Weather Project - jedną z najgłośniejszych i najbardziej efektownych realizacji duńsko-islandzkiego twórcy instalacji Olafura Eliassona. To on w 2003 roku wykreował budzącą zachwyt imitację zachodzącego słońca, którego blask rozlewał się w surowym wnętrzu londyńskiej Tate Modern. Cały strop przepastnej przestrzeni Turbin Hall został pokryty zwierciadlanymi panelami, w których odbijała się półkolista konstrukcja, złożona z monochromatycznych lamp. Emitowane przez nie światło odznaczało się tak wąską częstotliwością, że kolory inne niż czerń i żółć pozostawały niezauważalne dla oka. Unosząca się w powietrzu lekka mgiełka z osłodzonej wody intensyfikowała efekt płynnego rozchodzenia się poświaty. W ten sposób postindustrialna Hala Turbin, w której dodatkowo pobrzmiewa niski szmer, dobiegający z przybocznych maszynowni, uległa przemianie w dwubarwny krajobraz, subtelny i ulotny environment, miejsce spotkań i zadumy. Widzowie podziwiający to nadnaturalne zjawisko chętnie przeglądali się w suficie z luster. Leżąc na podłodze, układali swe ciała w rozmaite wzory. Obserwowali siebie i innych. Ich czarne sylwetki poruszały się w coraz to nowej, zawsze niepowtarzalnej choreografii, jakby próbowały odnaleźć własne miejsce w tym rozpływającym się w żółtym lśnieniu mikrokosmosie. Nie zaawansowane technicznie świetlne konstrukcje, lecz właśnie człowiek - jego tożsamość, doznania i chęć aktywnej partycypacji, stanowią bodaj najbardziej złożone i nośne znaczeniowo elementy dzieła.

Foto: Olafur Eliasson, „Your blind movement”, 2010, fluorescent lights (red, green, blue), aluminium, steel, wood, fog machine, dimensions variable, installation view at Martin-Gropius-Bau, Berlin, 2010, courtesy the artist, neugerriemschneider, Berlin, Tanya Bonkadar Gallery, New York, fot. Studio Olafur Eliasson, © 2010 Olafur Eliasson
Odbudować prestiż
Rozpoczynając list otwarty do członków ZPAP, pisał Pan o tym, że artyści są barometrem nastrojów i tendencji, które nadchodzą, że są czułą membraną wrażliwości społecznej i że, jak pisał Ezra Pound, malarze, muzycy, poeci, pisarze to system nerwowy gatunku. Naprawdę uważa Pan, że te słowa są jeszcze dziś aktualne?

Słusznie zadaje Pani pytanie, czy dziś jest dokładnie tak, jak wtedy, kiedy słowa te wypowiadał przywołany poeta. Tak powinno być, tak byśmy sobie życzyli, żeby było, jednak obecnie, kiedy patrzę na mechanizmy rządzące artworldem, muszę przyznać, że sytuacja jest bardziej skomplikowana. Za wybranymi artystami idzie bardzo mocno rynek, kuratorzy, galerie, media, czyli też wielkie pieniądze. Mamy do czynienia z wielkimi kreacjami w tym sensie, że kreuje się wybranych twórców na wielkie gwiazdy. Promuje się artystów, którzy odpowiadają na pewne wytworzone zapotrzebowanie. I tutaj trudno mówić o tym, że tego typu twórcy odgrywają rolę owego „systemu nerwowego”. Natomiast ten system nerwowy na pewno nadal istnieje, tworzą go artyści, którzy może nie są najwyżej notowani, nie robią instytucjonalnych karier, nie odnoszą komercyjnego sukcesu, ale tworzą bardzo ciekawą sztukę, konsekwentną, osobną. Wydaje mi się, że dziś zmieniły się tylko proporcje w pokazywaniu sztuki. Ja jako artysta i jako prezes ZPAP czuję się niejako zobligowany, by pokazywać ten prawdziwy system nerwowy, czyli tych artystów, którzy tworzą, na przykład już po kilkadziesiąt lat, którzy są często bardzo dobrymi artystami, a ich postawę artystyczną i twórczość można już w miarę kompleksowo oceniać. Mam na myśli tych, którzy nie zdradzili sztuki na rzecz mód, nie ulegli presji.

Foto: archiwum Jacka Kucaby
Trzy przepisy na sztukę
Mam głęboką nadzieję, że wystawa Najlepsze Dyplomy ASP 2014 nie była tym, za co uchodzi i co sugeruje jej tytuł. W tym przypadku paradoksalnie uspokaja mnie postępująca dewaluacja słów (bo do słowa „najlepsze” nie przywiązywałabym tutaj większej wagi) oraz świadomość konsensualnego (a więc nieopartego na prawdzie) charakteru ocen wystawianych w tego typu konkursach. Już sam brak kategorii sprawia, że trudno traktować Najlepsze Dyplomy poważnie, bo na jakiej zasadzie mają niby rywalizować ze sobą, na przykład prace malarskie i intermedialne? Jakie są kategorie, według których ocenia się te prace? A jeśli nie ma jasnych kategorii, cóż warte są ustalone decyzją jury hierarchie?
Gdyby nie powyższe przekonania i wątpliwości dotyczące samego konkursu, musiałabym uznać, że poziom młodych artystów studiujących na polskich uczelniach jest opłakany, a wcale nie zamierzam tego robić. Podejrzewam raczej, że zakwalifikowane do wystawy i, przede wszystkim, najwyżej ocenione prace w ogóle nie dają pojęcia o poziomie adeptów szkół artystycznych, ale ukazują kierunki premiowane przez decyzyjne grono pedagogów. To podejrzenie, oczywiście, zasmuca, ale może właśnie pora przestać narzekać na młode pokolenie i uznać, że nie jest ono winne swoich wad, wynikających z dorastania w środowisku ukształtowanym przez starszą generację.

Foto: Filip Ignatowicz (ASP w Gdańsku), „Produkcja, komercjalizacja i hype czyli o konsumowaniu sztuki”, Nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, fot. materiały prasowe ASP w Gdańsku
Ascetyczny rozmach
Termin „instytucja krytyczna” jest wpisany w tytuł wystawy odbywającej się właśnie w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu jako optymalny, w opinii kuratorek, kierunek, w jakim miałaby owa galeria podążać. Za Piotrem Piotrowskim, autorem książki Muzeum krytyczne, można by zdefiniować instytucję krytyczną jako instytucję zaangażowaną w debatę publiczną, podejmującą ważne problemy, często kontrowersyjne, którymi żyje społeczeństwo, pracującą na rzecz demokracji opartej na sporze, równocześnie instytucję autokrytyczną, rewidującą własną tradycję, dyskutującą z własnym autorytetem oraz ukształtowanym przez siebie kanonem historyczno-artystycznym. Wystawa W stronę instytucji krytycznej jest podsumowaniem interdyscyplinarnego projektu o tej samej nazwie, na który oprócz wystawy składały się miesięczne rezydencje artystyczno-badawcze, blog oraz działania o charakterze krytyczno-edukacyjnym. (...)
Projekt, pomimo ambitnych i często szlachetnych założeń, powoływanie się na autorytety i mądre definicje, w moim przekonaniu się nie udał. Głównie dlatego, że w widoczny sposób (szczególnie na blogu i w trakcie paneli dyskusyjnych) został podporządkowany jednemu światopoglądowi przy równocześnie jednostronnej ocenie kondycji Arsenału i jej pracowników. Ponadto przez cały projekt przewijały się co rusz silnie ideologicznie naznaczone kwestie, w optyce lewicowo-anarchistycznej tak, jakby projekt miał również służyć ich propagowaniu, w formie zakładającej, że całe społeczeństwo poznańskie jednorodnie się z nimi identyfikuje i je podziela. Sytuacja ta znalazła także swoje odzwierciedlenie w wystawie, na którą złożyło się... aż sześć prac.

Foto: Informacja o pracy Rafała Jakubowicza, fot. Grzegorz Czaplicki, materiały prasowe Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu
Biomimetyczne inspiracje. Wystawa Saracena w Düsseldorfie
Trudno do końca zakwalifikować dziedzinę sztuki, w której porusza się Saraceno. Ale to przecież nie jest najważniejsze. Ten argentyński artysta z wykształcenia jest architektem. Tworzy wizyjne instalacje, które łączą w sobie sztukę z różnymi dziedzinami nauk. Momentem, który mocno wpłynął na twórczość Saracena, było stypendium w NASA. Artysta uczestniczył w nim latem 2009 roku (International Space Studies Program of NASA). Jeszcze w tym samym roku wystawił swoją inspirowaną doświadczeniami ze stypendium instalację na Biennale w Wenecji (Galaxies Forming along Filaments, Like Droplets along the Strands of a Spider Web). Tutaj też pojawia się element przewijający się później przez niemal wszystkie prace artysty - sieci pajęczej. Jej budowa to niemalże obsesja artysty.

Foto: Tomás Saraceno, „In Orbit”, Kunstsammlung Nordrhein-Westfalen, K21 Ständehaus, Düsseldorf 2013, fot. © Studio Tomás Saraceno 2013, © Kunstsammlung NRW, materiały prasowe Kunstsammlung Nordrhein-Westfalen
Ponadto w najnowszym „Arteonie”: wystawę Jana Berdyszaka w poznańskim Muzeum Narodowym recenzuje Anna Zielazny. W kolejnym artykule z serii dotyczącej eksperymentu w fotografii Agata Ruszkowska przygląda się pod tym kątem czeskiej fotografii współczesnej. 24. Międzynarodowe Biennale Plakatu relacjonuje Zofia Jabłonowska-Ratajska, a w „Czytaniu sztuki” Adam Organisty analizuje inspiracje twórczością El Greca w obrazach Mirosława Sikorskiego.
W sierpniowym „Arteonie” także, jak zwykle, komentarze, recenzje książkowe, aktualia i inne stałe rubryki.

Okładka: El Greco, „Laocoön”, oil on canvas, 137,5 x 172,5 cm, c. 1608-1614, Washington, D. C., National Gallery of Art, Samuel H. Kress Collection, 1946.18.1, materiały prasowe materiały prasowe Museo Nacional del Prado
 
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl