Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij

Głównym tematem listopadowego wydania „Arteonu” są  studia kuratorskie, których funkcjonowaniu w Polsce przygląda się Maria Kozerska, a komentuje Piotr Bernatowicz. W numerze również recenzja Karoliny Majewskiej z wystawy Mirosława Bałki w Hali Turbin w londyńskiej Tate Modern, a w ramach cyklu „Sztuka młodych”, rozmowa z Wojciechem Bąkowskim, laureatem konkursu Spojrzenia 2009, oraz z Magdaleną Hueckel. Ponadto poznańską prezentację Pawła Książka w Art Stations Foundation recenzuje Sabina Czajkowska.

Okładka: Oskar Dawicki, „Kaprys”, instalacja, fragment, fot. materiały prasowe wystawy „Wolność od-zysku”, Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, Warszawa, 17.07-30.08.2009

Specjaliści od art worldu
Od mniej więcej dwóch dekad można zaobserwować w ofercie edukacyjnej wielu cenionych uczelni, nieomalże na całym świecie, pojawienie się nowego kierunku studiów (najczęściej podyplomowych) o wspólnej nazwie studia kuratorskie. Czym jednak one są, czemu służą i czy są niezbędne? Okazuje się, że, owszem, studia kuratorskie są obecnie czymś pożądanym i niezbędnym, ponieważ sztuka i jej rynek dynamicznie się rozwijają. W obliczu tak rozrośniętych gałęzi sztuki potrzebujemy odpowiednio wykształconych profesjonalistów, gdyż bez nich możemy być bezradni i głusi na to, co mówi sztuka.
Studia kuratorskie mają za zadanie przygotować specjalistę – kuratora, który w sposób jak najbardziej optymalny będzie mógł przygotować projekt wystawy, zaplanować jej przebieg, a także czuwać nad jej realizacją. Wydawać by się mogło, że do takiej pracy wystarczą ukończone magisterskie i/lub doktoranckie studia z zakresu historii sztuki. Jest jednak inaczej, czego najlepszym dowodem stało się powstanie właśnie studiów kuratorskich.
Z prądem i pod prąd
Studia kuratorskie w Polsce są nowością i być może oczekiwanie owoców, które pozwoliłyby ocenić ich rzeczywistą jakość, jest przedwczesne, spróbujmy to jednak zrobić.
Co miałoby być tym pożądanym owocem kuratorskich studiów? Głośne wystawy przygotowane przez ich absolwentów, które przyciągnęłyby uwagę mediów, stając się istotnymi wydarzeniami polskiego życia artystycznego, a ich twórcom zapewniły trwałe miejsce na krajowej scenie artystycznej?
Skala
Nowa praca Mirosława Bałki pt. „How it is”, stworzona na zamówienie Tate Modern, jest dziesiątą z serii „The Unilever Commisions”. To, co w wypadku tej pracy wydaje się najbardziej istotne, czyli to, co wpływa na generownie jej znaczeń, ma związek z jej fizyczną skalą oraz specyficznym kontekstem wystawienniczym. Tate Modern, jedno z najliczniej odwiedzanych muzeów sztuki współczesnej na świecie, dysponuje spektakularną przestrzenią ekspozycyjną Turbine Hall. Zanim pojawił się w niej mierzący 13 metrów wysokości, 10 metrów szerokości oraz 30 metrów długości kontener stworzony przez Bałkę, przestrzeń tę oddano do artystycznej dyspozycji takim twórcom, jak Louise Bourgeois, Anish Kapoor, Olafur Eliasson, Bruce Nauman czy Doris Salcedo. Za każdym razem prezentowana tu sztuka stawała się obiektem żywego zainteresowania ze strony publiczności i mediów.
Nieskrępowani finansowymi czy przestrzennymi ograniczeniami artyści zaproszeni przez Tate Modern prezentowali często prace spektakularne wizualnie i traktujące widza bardzo przyjaźnie – wystarczy wspomnieć w tym kontekście nigdy niezachodzące słońce Olafura Eliassona („The weather project”, 2003) czy też olbrzymie zjeżdżalnie Carsten Höller („Test site”, 2006). W ostatnich paru latach zaczęła jednakże powracać sztuka mniej schlebiająca widzom, a instalacja Bałki stanowi kontynuację i zarazem eskalację tej tendencji.


Mirosław Bałka, „How it is”, instalacja, 2009, © M. Bałka, fot. Tate Photography, materiały prasowe Tate Modern
Jestem romantykiem
Adam Andrzej Fuss: Jaka tradycja artystyczna ma dla Ciebie szczególną wartość?
Są dwa typy artystów. Tacy, którzy inspirują się dziełami innych i ci skupieni na sobie. Należę do tej drugiej grupy. Nie sądzę, abym miał z tego powodu przewagę. Zdarzają się świetni artyści – erudyci. Ważna jest dla mnie sprawa autorstwa. Wszystko – każde słowo, każda melodia, każdy dźwięk i obraz, będące częścią mojej pracy – jest stworzone przeze mnie. Nie używam próbek, tworzę oryginały. Inspiracje są, ale staram się z tym nie przesadzać. Z pewnością, jeśli oceniać to, co robię, w sposób szkolny, jestem romantykiem. Lubię awangardę, ale nie za to, czym się w historii zasłużyła. Nie za to, czym chciała olśniewać. Wolę jej ułomność. Podoba mi się Stażewski od linijki. Przypomina mi tabelki w zeszycie poprawiane korektorem. „Założenia rytmu czasoprzestrzennego bryły” w ogóle mnie nie interesują.
Czy w sztuce są jakieś granice, których nie wolno przekroczyć?
Nie.
Czemu służy przesuwanie tych granic?
Komunikacji. Pojawiają się rzeczy, które trzeba powiedzieć, i szuka się na to sposobu. Jeśli to jest szczere, jeśli służy przekazywaniu czegoś, można robić wszystko. Ważne, aby ciężar działania nie przygniatał samego przekazu. Zjedzenie własnych odchodów w celu skłonienia ludzi do refleksji o konsumpcjonizmie to zbyt duże poświęcenie. Artyści rzadko rozpatrują kwestię kretynizmu jako kategorii odnoszącej się do ich działań. Dla mnie sztuka częściej jest debilna niż szokująca.


Wojciech Bąkowski i Anna Molska, „Ukończono”, 2009, instalacja wideo, produkcja: Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Fundacja Deutsche Bank, Deutsche Bank Polska SA, fot. Sebastian Madejski, materiały prasowe Zachęty
Fascynuje mnie ciało
Adam Andrzej Fuss: Jako medium komunikacji wybrałaś fotografię...
Fotografia urzekła mnie transparentnością, nieprzewidywalnością i oczywiście możliwością zatrzymania chwili. Czasem zdjęcie ukazuje to, czego nie widać gołym okiem. Odkąd pamiętam, kolekcjonowałam fotografie, archiwizowałam je w albumach i tym samym opowiadałam historie, utrwalałam wspomnienia. Można powiedzieć, że kontynuowałam w ten sposób tradycję rodzinną – przede mną robili to mój dziadek i tata. Nie jest to jednak jedyne medium, jakim się posługuję. Kilkakrotnie sięgałam do obrazu wideo, zajmuję się również scenografią.
Skąd w Twojej fotografii tak mocne zainteresowanie tematem ciała?
Nie tylko w fotografii. Fascynuje mnie ciało jako mechanizm. Znowu sięgnę do dzieciństwa – moją ulubioną zabawą było szukanie martwych owadów i robienie im grobów. Na studiach uczęszczałam na nieobowiązkowe dla mojego kierunku zajęcia z anatomii. Z zapartym tchem odwiedzałam prosektorium. Potem zaplanowałam i zorganizowałam zrobienie dokumentu w Gdańskiej Akademii Medycznej podczas operacji. Jest to pewnego rodzaju obsesja tymczasowości, śmierci – to z niej wynika ciągła potrzeba konfrontacji z ostatecznością.


Magdalena Hueckel, z cyklu „Autoportret wyciszony”, fotografia, dzięki uprzejmości artystki
Archeologia przyszłości
Jeśli kojarzymy Pawła Książka z malarstwem, tym razem na jego wystawie „Silent Utopia” w Poznaniu malarstwa zobaczyć można najmniej. Projekt artysty jest swego rodzaju poszukiwaniem związków historycznych, punktów zbieżnych pomiędzy fantazją a rzeczywistością. Książek sięga po fenomen kina niemego, „Metropolis” Fritza Langa, które fascynuje nas chyba nawet bardziej dziś niż 80 lat temu. Imponująca produkcja filmowa, zwłaszcza w warstwie scenografii i tak zwanych efektów specjalnych, jest świadectwem czasu i wyrazem fantastycznej wizji miasta przyszłości. Pawła Książka w „Metropolis” interesuje nie fabuła czy jej ideologiczny wymiar, ale struktura wizualna filmu wraz z architekturą, która gra główną rolę w dziele Langa. W projekcie mala-rza architektura ekspresjonistyczna lat 20. i 30. XX wieku pojawia się jako swego rodzaju rzeczywiste odbicie świata fantasy w filmie. Książek w swojej twórczości często miesza wizje surrealne z rzeczywistością, wydawałoby się, prawdziwą. Zaciera granice, idąc w stronę iluzji, bądź puszcza oko do widza, który może się zorientować, że to, co widzi, to wizualna manipulacja. Jednak manipulacja, która jest uzasadniona – historycznie. Tym samym na płaszczyźnie obrazu niemożliwe staje się możliwe.


Paweł Książek, wystawa „Silent Utopia”, fot. Piotr Scholtz, materiały prasowe Art Stations Foundation
Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl