Strona korzysta z plików cookies. Zamknięcie tego komunikatu oznacza zgodę na ich zapisywanie na Twoim komputerze. Dowiedz się więcej. Zamknij
marzec 2018

W marcowym numerze „Arteonu” Michał Haake omawiając „Pojmanie Chrystusa” Caravaggia, wyjaśnia „Po co wiernym obrazy”, Piotr Bernatowicz pisze o przesuwaniu znaczeń na przykładzie pracy „Naziści” Piotra Uklańskiego, a Karolina Staszak przybliża sztukę tworzoną w obozie zagłady Auschwitz, prezentowaną jesienią w Muzeum Narodowe w Krakowie. W najnowszym „Arteonie” Wojciech Delikta prezentuje environmenty Anne Hardy z okazji wystawy artystki w Rotterdamie, a Andrzej Biernacki pisze o malarstwie Włodzimierza Pawlaka, laureata Nagrody Cybisa 2017.



Okładka: Michelangelo Merisi da Caravaggio, „The Taking of Christ” (fragment), 1602, oil on canvas, 133,5 x 169,5 cm, On indefinite loan to the National Gallery of Ireland from the Jesuit Community, Leeson St., Dublin who acknowledge the kind generosity of the late Dr Marie Lea-Wilson

Michał Haake
Po co wiernym obrazy? „Pojmanie Chrystusa” Caravaggia

 

Caravaggio.jpg
Michelangelo Merisi da Caravaggio, „The Taking of Christ” (fragment), 1602, oil on canvas, 133,5 x 169,5 cm, On indefinite loan to the National Gallery of Ireland from the Jesuit Community, Leeson St., Dublin who acknowledge the kind generosity of the late Dr Marie Lea-Wilson

 

 

Zawsze przed ważnym chrześcijańskim świętem religijnym, kiedy wierni rozpamiętują opisane w Ewangeliach wydarzenia, przypominane są rozmaite dzieła sztuki, które je wyobrażają. Także przed tegorocznymi Świętami Wielkiej Nocy pojawią się w prasie i innych mediach słynne obrazy przedstawiające mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Po co jednak reprodukuje się te dzieła?
Według Marcina Lutra obrazy mają jedynie przypominać o świętych postaciach. Wszelką wiedzę o ich dokonaniach wierni powinni czerpać wyłącznie z Pisma Świętego, jedynego autorytetu (zasada sola scriptura). Obrazy, zdaniem reformatora, były dla istoty religijnego poznania obojętne. Wszelako równie silnie zaznaczyły się w historii kultury głosy uznające, że obrazy mają daleko silniejsze oddziaływanie na zmysły i umysł niż pismo. Wiedział już o tym Platon, wiedzieli także teoretycy sztuki w okresie kontrreformacji. Różnili się jednak zasadniczo w ocenie tego faktu. Platon bowiem przestrzegał, że moc obrazów, zyskiwana dzięki tworzeniu iluzji, oddala oglądającego je widza od prawdy i zwodzi go na manowce. Teolodzy katoliccy z XVI wieku natomiast pragnęli, aby obrazy zostały jeszcze lepiej niż dotąd wykorzystane w docieraniu z religijnym przekazem do wiernych. Wierzyli, że kontakt z dziełem sztuki może przyczynić się do zbawienia duszy. Nazywali malarstwo „niemą teologią”.

Piotr Bernatowicz
Kim są „Naziści”? Przesuwanie znaczeń

 

nazisci.jpg
Piotr Uklański, widok wystawy „Czterdzieści i cztery” w warszawskiej  Zachęcie, 2013

 

 

Faszyzm nigdy nie opierał się na teatrze. Jego fundamentalnymi elementami są: autorytaryzm, nacjonalizm i - na podstawowym, psychologicznym poziomie - osobowość autorytarna. (…) Konstrukcja i propagowanie faszyzmu jako ramy do rządzenia, administrowania państwem lub dla narodowej tożsamości, ma jednak wiele wspólnego z teatrem” - napisała krytyczka Ezrha Jean Black w kontekście pracy Piotr Uklańskiego „Naziści” (Ezrha Jean Black, „My favourite Nazi”, February 1, 2017, „Artillery Magazine”). Tę właśnie teatralność ma ukazywać praca polskiego artysty, złożona z 164 fotosów pochodzących z plakatów, broszur, czy powstałych w różnych krajach i w różnych dekadach filmów na temat drugiej wojny światowej. Nie chodzi o opowiadanie historii, fabułę, intrygi i ich uwodzącą moc, ale o skupienie uwagi na bohaterach tworzonej, nowej rzeczywistości. Idąc za tą refleksją, można powiedzieć, że Uklański z (głównie hollywoodzkich) filmów o II wojnie światowej wydestylował faszyzm - jak pisze krytyczka, która najwyraźniej utożsamia faszyzm z nazizmem. Wspomniana przez nią „rama” nie musi być przeładowana i przesadnie wyrafinowana, wystarczy zestaw symboli, nasycenie nimi przestrzeni, odpowiednie oświetlenie i skupienie na nich uwagi. Przede wszystkim, jak sugeruje dalej Ezrha Jean Black, ważne jest powtarzanie, tak, by dobrze je utrwalić.
Nie jest to jedyna interpretacja pracy Uklańskiego, pokazanej po raz pierwszy w 1998 roku w The Photographers Gallery w Londynie (poźniej m.in. w berlińskim KunstWerke). Londyńska galeria rozesłała list, skierowany m.in. do mediów, w którym przestrzegała przed pochopną interpretacją wystawy jako idealizacji czy też gloryfikacji nazizmu, czym zwróciła jednocześnie uwagę, że i tak można ją odczytać - jako gloryfikację nazizmu właśnie. Echa takiej interpretacji wybrzmiewają w recenzji berlińskiej wystawy „Nazistów”. „Czy widzieliście kiedykolwiek wizerunek Heinricha Himmlera? Facet wyglądał jak obrzydliwa gruszka. Gorzej, gruszka bez karku. Aktorzy tacy, jak Klaus Kinsky, Clint Eastwood, Marlon Brando, Ralph Fiennes - oni nigdy nie będą wyglądać tak źle” - konstatowała April Lamm.
Powyższe głosy nie obciążają jednak artysty odpowiedzialnością za idealizację nazizmu, przeciwnie - raczej doceniają go za podjęcie i uwypuklenie tego problemu. Uklański zbierając wizualne ślady obecności nazistów w popkulturze, zwraca uwagę na to, jak bardzo idealizowany jest ich obraz. Tym samym nie tyle gloryfikuje nazizm, ile raczej rzekomo oskarża twórców filmowych, którzy z chęci zysku wbijają do głów fałszywy obraz zbrodniarzy.

Andrzej Biernacki
Proces wyrzynania się ząbków u przeciętnego dziecka... sztuki. Malarstwo Włodzimierza Pawlaka

 

Pawlak9.jpg
Włodzimierz Pawlak, „Powrót do Lascaux”, fragment, 2012, 130 x 170 cm, zdjęcia dzięki uprzejmości artysty

 

 

W1992 roku, w katalogu towarzyszącym wystawie Gruppy w warszawskiej Zachęcie, Maryla Sitkowska przytoczyła opinię Jarosława Modzelewskiego, niezbyt pochlebnie komentującą wyniki wspólnej (jego i pozostałych członków formacji) sesji malowania z modela w kościele na Żytniej. Modzelewski stwierdził wówczas: „Praca z modela surowo zweryfikowała naszą kondycję malarzy jako akademików” (każdy z nich był w tym czasie już kilka lat po dyplomie ASP, a niektórzy zatrudnieni jako dydaktycy uczelni - przyp. AB).
Nie poczułem się tą opinią jakoś specjalnie zaskoczony, ponieważ dane mi było z autopsji doświadczać efektów rozwiązywania analogicznych zadań przez większości studiujących przedstawicieli tzw. dzikiego malarstwa. Wśród nich, oczywiście, Włodka Pawlaka (wspólny rok i pracownia rysunku), który wśród malarzy Gruppy miał jednak dla mnie zawsze pozycję odrębną. On też wprawdzie, a może szczególnie on, miewał spore trudności z pokonaniem nieśmiertelnego zadania akademickiego, jakim jest owo legendarne studium postaci, ale też nie miał z tym szkolnym defektem nieporadności jakiegoś gruntownego problemu. Zwłaszcza, mając w perspektywie planowany ciąg następstw. Jakby od początku był przekonany, że tego typu sprawdziany sprawności rozumienia i przekładu na język malarstwa kształtu realnego nie mają istotnego zastosowania w koncepcji, którą właśnie chciał wdrożyć. Więcej, że owa sprawność zdaje się stać z tą koncepcją w oczywistej sprzeczności. Trochę na zasadzie, jak ujął to w jednym z wywiadów: „Nie kłamać, ale prawdy nie powiedzieć” z zamiarem oddalania się od rozwiązań werystycznych, ku instrumentom poetyckiej przenośni.

Karolina Staszak
Wolność w obozie zagłady. Sztuka w Auschwitz

 

PMO-I-1-0138.jpg
Marian Ruzamski, „Portret mężczyzny w okularach”, KL Auschwitz 1943-44, materiały prasowe MNK

 

 

Poezja tworzona w warunkach wojennych jest dla nas oczywistą spuścizną, dzięki której poznajemy realia okupacji i nabieramy szacunku dla nieprawdopodobnie bolesnych historii naszych przodków. Każdy licealista potrafi wymienić nazwiska choćby kilku literatów urodzonych około roku 1920, każdy zna wiersze uchodzącego za najwybitniejszego z nich, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, który o swoim pokoleniu pisał: „Nas nauczono. Nie ma miłości./ Jakże nam jeszcze uciekać w mrok/ przed żaglem nozdrzy węszących nas,/ przed siecią wzdętą kijów i rąk,/ kiedy nie wrócą matki ni dzieci/ w pustego serca rozpruty strąk”.
Dla kontrastu - niewielu historyków sztuki potrafi choćby w ogólnym zarysie scharakteryzować twórczość plastyczną tego okresu. W historyczno-artystycznej narracji występuje sztuka dwudziestolecia międzywojennego oraz sztuka powojenna, natomiast okres działań militarnych, okupacji i obozów koncentracyjnych stanowi w niej znaczącą lukę. Wypełnienie jej nie jest ważne ze względu na samą płynność narracji, lecz z powodu ludzi, którym sztuka pomogła przeżyć koszmar - zarówno jako owoc rzemieślniczej pracy, umożliwiającej fizyczne przetrwanie, jak i forma mentalnej ucieczki.
Jeśli Theodor W. Adorno uważał, że „pisanie poezji po Auschwitz jest barbarzyństwem”, to jak nazwałby tworzenie pejzaży w samym centrum piekła - w obozie zagłady? Jak nazwałby fakt tworzenia pięknych kobiecych wizerunków w świecie, w którym żyły prawie wyłącznie wychudzone, łyse więźniarki o owrzodzonych obliczach? Tylko z teoretycznego punktu widzenia można się spodziewać, czy nawet oczekiwać, milczenia wobec doświadczania tak nieludzkiej rzeczywistości. Poznajmy jej zaskakujące świadectwa, byśmy następnie sami mogli choć na chwilę przed nimi zamilknąć.

Wojciech Delikta
Przestrzenie do czucia. Environmenty Anne Hardy

 

Anne Hardy.jpg
Anne Hardy, „Sensory Spaces 13” (detail), widok ekspozycji w Museum Boijmans Van Beuningen, Rotterdam, 2018 © Anne Hardy, courtesy Maureen Paley, London, fot. Angus Mill

 

 

Rotterdamskie Museum Boijmans Van Beuningen zainaugurowało w 2013 roku nowy projekt wystawienniczy, nazwany „Sensory Spaces”. Zaproszonym do udziału w nim artystom udostępniono galerię Willema van der Vorma. Co roku troje twórców przeobraża tę całkiem sporą salę (zajmującą wszakże 190 m²) w wieloelementową instalację
site-specific. Dotychczas w projekcie uczestniczyli m. in.: Oscar Tuazon, Elad Lassry, Abraham Cruzvillegas, Sabine Hornig czy Liu Wei. Siobhán Hapaska - irlandzka rzeźbiarka - skonstruowała tu złożony system maszyn oraz taśm, które potrząsały drzewkami oliwnymi, pozbawiając je liści i owoców, a jednocześnie wypełniając pomieszczenie dźwiękiem i zapachem. Mike Nelson natomiast zbudował rząd korytarzy, w ścianach których wywiercono otwory, dające wgląd w ukryte za nimi lustrzane pejzaże, ciągnące się w nieskończoność. Powstałe realizacje stanowiły więc za każdym razem inną, osobistą reakcję na zastaną przestrzeń. Choć kuratorzy podkreślają ścisły związek pomiędzy procesem twórczym, artystyczną interwencją a miejscem i jego architekturą, to tym, co w całym przedsięwzięciu wydaje się najistotniejsze, jest empiryczne doświadczenie. Tytuł projektu sugeruje bowiem przestrzeń, która oddziałuje na sensorium odbiorcy - aktywizuje jego zmysły. Najnowsza, trzynasta już odsłona tego ekspozycyjnego przedsięwzięcia tylko to potwierdza. Holenderskie muzeum zaprosiło bowiem do współpracy brytyjską artystkę Anne Hardy (ur. 1970), kojarzoną z niezwykle skomplikowanymi, bez mała teatralnymi environmentami.

W najnowszym „Arteonie” ponadto:

Agnieszka Salamon-Radecka recenzuje pokaz fotomontaży Alicji Białej odbywający się w poznańskiej Galerii Ego, a Anna Bartosiewicz omawia wystawę Angeli Melitopoulos i Maurizio Lazzarato, zatytułowaną „Asamblaże” w Muzeum Sztuki w Łodzi. W artykule z serii „Literaci plastycznie” twórczość rysunkową Zbigniewa Herberta przybliża Aleksandra Sikorska, natomiast rubrykę „Rynek sztuki” artykułem o rynkowych szansach i pułapkach dla zbieraczy kontynuuje Dorota Żaglewska. Ponadto w „Arteonie” jak zawsze felieton Andrzeja Biernackiego, recenzja książki, aktualia.

Zgłoszenie chęci kupna obiektu
Zgłoszenia chęci kupna przyjmowane są od osób zalogowanych w Artinfo.pl
W przypadku braku konta prosimy o rejestrację.
Uwaga - osoby nie pamiętające nazwy użytkownika i hasla mogą otrzymać przypomnienie na adres mailowy, użyty przy pierwszej rejestracji konta.
Prosimy wybrać poniższy link „przypomnij hasło” i wypełnić tylko pole adres e-mail.
W przypadku pytań, prosimy o kontakt z naszym biurem:
22 818 94 68 (poniedziałek - piątek: 10:00 - 17:00)
email: aukcje@artinfo.pl