W lutowym „Arteonie”: Michał Haake recenzuje wystawę „Wyspiański”, trwającą w Muzeum Narodowym w Krakowie, Marta Marsicka przedstawia twórczość Anny Ostoi z okazji prezentacji prac artystki w Zachęcie, a pokazowi „Organizatorzy życia. De Stijl, polska awangarda i design”, zorganizowanemu w łódzkim Muzeum Sztuki, przygląda się Agnieszka Salamon-Radecka. Wojciech Delikta w tekście „Książę ciemności” przybliża sylwetkę Ricka Owensa, ekscentrycznego projektanta mody z Kalifornii. Sławomir Marzec komentuje artykuł Łukasza Musielaka „Zmierzch instytucji”.
Okładka:
Stanisław Wyspiański, „Helenka z wazonem”, 1902, pastel, papier; 47,5 x 62,8 cm, Muzeum Narodowe w Krakowie
|
Żeby zrozumieć twórczość Matejki, trzeba poznawać polską historię. Jej znajomość, w czasach zaborów znacznie rozleglejsza u wykształconej części społeczeństwa polskiego, dzisiaj znajduje się w zaniku. Jacek Malczewski, inny gigant krakowskiego i polskiego malarstwa, stawia widza przed światem enigmatycznych symboli. O wiele bardziej uniwersalna zdaje się religijna twórczość Mehoffera, oparta na treściach bez wątpienia szerzej znanych niż meandry rodzimej historii. Dziś już jednak mało kto kojarzy sztukę tego czasu z tematyką religijną. Dorobek Wyspiańskiego umożliwia przypomnienie go jako tego, który sięgnął po równie uniwersalne, a przy tym niebudzące niechęci czy tzw. kontrowersji wątki antyczne, którym poświęcił świetne obrazy (11 rysunków do wydanej w 1903 roku „Iliady”) i liczne dramaty („Protesilas i Laodamia”, „Meleager”, „Achilles”). Wszelako trudno jednak o bardziej uniwersalną tematykę od przepełniającego dzieła Wyspiańskiego świata przyrody. Wystawa świetnie przybliża mozolny wysiłek artysty, który doprowadził do niebywałej erupcji roślinnych motywów. |
|
Przeglądowa wystawa Anny Ostoi - polskiej artystki pracującej w Nowym Jorku - obejmuje zbiór kolaży i obrazów na płótnie, tworzonych w ostatnich ośmiu latach, zarówno w seriach, jak i jako realizacje pojedyncze. Wystawa daje dobre pojęcie o zakresie artystycznych zainteresowań Ostoi, co należy przyjąć z uznaniem, ponieważ - mimo sukcesów odnoszonych przez artystkę w świecie zachodniego artworldu (chociażby uczestnictwo w wystawie „New Photography 2013” w Museum of Modern Art w Nowym Jorku) - jej nazwisko nie należy u nas do rozpoznawalnych. A szkoda, bo realizacjom artystki zdecydowanie warto się przyglądać. Artystyczna strategia Anny Ostoi polega na zestawieniu klarownych form, wywiedzionych z awangardy konstruktywistycznej i futurystycznej, z gotowym materiałem wizualnym: pracami innych artystów bądź fotografią prasową. Twórczość artystki reprezentuje zatem w oczywisty sposób tzw. sztukę zawłaszczenia (ang. appropriation art). Zapożyczenia służą artystce nierzadko do budowania ideologicznych narracji, odnoszących się do bardzo zróżnicowanych kontekstów geograficzno-historyczno-kulturowych. Co jednak najciekawsze, wizualna tożsamość prac opiera się zarówno na kulturowym cytacie, jak i jest efektem komponowania, świadczącego o artystycznej dojrzałości Ostoi. To ostatnie zagadnienie nie zostaje jednak odnotowane przez krytykę artystyczną. Autorzy rozpisują się na temat remiksujących materiał wizualny intertekstualnych i postmodernistycznych praktyk artystki, a niewiele uwagi poświęcają temu, co jest zdecydowanie istotniejsze: konstruowaniu z tych cytatów przemyślanej struktury, eksponującej wartości kompozycyjne, fakturowe i barwne. |
Gerrit Thomas Rietveld, Fotel czerwono-niebieski, 1918, fot. materiały prasowe MSŁ |
W łódzkim Muzeum Sztuki do końca lutego można oglądać ekspozycję zatytułowaną „Organizatorzy życia. De Stijl, polska awangarda i design”. Jest to ostatnia z wystaw prezentowanych w Łodzi w ramach obchodów stulecia polskiej awangardy. Poświęcona jest związkom pomiędzy holenderskim ugrupowaniem De Stijl a środowiskiem polskich konstruktywistów. Dotychczas za główne źródło inspiracji polskich artystów uważano konstruktywizm rosyjski. Jednakże, jak pokazuje wystawa oraz dowodzą tego teksty zamieszczone w katalogu jej towarzyszącym, równie ważną rolę w kształtowaniu się wizji sztuki polskich artystów skupionych w grupach Blok, a. r. i Praesens odegrały neoplastycyzm oraz wyrosła na jego gruncie koncepcja kształtowania otoczenia człowieka, realizowana przez artystów grupy De Stijl. Pod tym względem jest to więc wystawa przełomowa. (...) Otwierająca wystawę plansza przedstawia misterną sieć powiązań między zachodnimi i polskimi artystami, funkcjonującą czasami jedynie w oparciu o korespondencję (jak choćby kontakty Strzemińskich z Vantongerloo), a niekiedy także dzięki osobistym znajomościom (Stażewski, Vantongerloo i Doesburg). Po raz kolejny możemy sobie uświadomić nie tyle zależności, ile uczestnictwo polskich twórców awangardy w międzynarodowym obiegu sztuki. |
Rzeźba Ricka Owensa na wystawie w Palazzo della Triennale w Mediolanie, fot. OWENSCORP |
Wydawałoby się, że we współczesnym świecie mody (zmieniającym się z minuty na minutę jak w barwnym kalejdoskopie) nie sposób wykreować pamiętnej chwili - momentu, o upływie którego mówiłoby się latami. A jednak Rickowi Owensowi udało się dokonać niemożliwego. Pewnego jesiennego dnia 2013 roku w Paryżu amerykański projektant zaprezentował na kolejny sezon wiosenno-letni kolekcję „Vicious”. W role modelek wcieliły się członkinie czterech grup tanecznych, uprawiających tzw. step dance - szybki taniec o afroamerykańskiej proweniencji, na który składają się ściśle sprecyzowane układy rytmicznego klaskania i tupania. Czterdzieści kobiet o rozmaitych sylwetkach, ubranych w kreacje Owensa, kreśliło na wybiegu skomplikowane, quasi-geometryczne choreografie. O ile na twarzach publiczności rysował się wyraz zdumienia, zachwytu i podniecenia, o tyle oblicza tancerek wykrzywiał grymas ni to wściekłości, ni to pasywnej agresji - jakby w zgodzie z tytułem kolekcji. Jednak nie tylko groźne miny, industrialna muzyka (z pogranicza noise’u i minimal techno) oraz wtórujący jej frenetyczny taniec budowały złowrogą aurę. Przyczyniły się do tego także ubrania - ascetyczne kombinezony, fartuchy w odcieniach bieli, czerni i szarości, kaptury, czepce, no i buty, nazywane przez niektórych „słoniową stopą” lub „krogulczą łapą”. Brutalna surowość, monochromatyzm, dysproporcja, (a)symetria, ostre cięcia oraz rzeźbiarsko-architektoniczne fasony na stałe wpisały się w modową leksykę Owensa. Krytycy określają jego styl mianem „współczesnego gotyku” czy „mrocznej liryki”, szukając dlań odniesień w tej samej mierze w poezji Edgara Allana Poe, co w estetyce filmów grozy. Kolekcja „Viscious” stanowiła zaledwie jeden z wielu na to dowodów. Nagranie z pamiętnego pokazu w Paryżu, jak również szereg innych, multidyscyplinarnych dokonań Owensa, można oglądać na pierwszej retrospektywie projektanta, zatytułowanej „Subhuman, Inhuman, Superhuman”, którą otwarto w grudniu w ramach mediolańskiego triennale. |
graf. z.kom |
W ostatnim numerze „Szumu” ukazał się artykuł Łukasza Musielaka „Zmierzch instytucji”. Myślimy podobnie, jednak napisałem polemiczne uzupełnienie, zauważając, że większość przedstawionych tam tez przewija się już od lat kilkunastu w moich publikacjach, jak i w praktykach współtworzonego przez mnie od końca 2014 roku Forum Nowych Autonomii Sztuk (FNAS). Rzecz cała dotyczy narastającego kryzysu instytucjonalnego artworldu, kostnienia jego nieformalnych sieciowych relacji, narastającej schematyzacji i indoktrynacji, które „programują”, redukują sztukę do efektu wystawienniczego lub narzędzia walki politycznej. Naczelny „Szumu” Jakub Banasiak odrzucił polemikę. To już kolejny raz, wcześniej proponowałem dyskusję z jego tekstem, i też musiałem go umieścić gdzie indziej („Projekt likwidacji CSW, Zachęty etc.”, na portalu magazyn.o.pl/2017). Właściwie staje się już regułą, że wolność słowa, krytyki i dyskusji przysługuje tylko wybranym Posiadaczom Sztuki Współczesnej (PSW). Inni mogą jedynie być tolerancyjni i otwarci. |
Zofia Jabłonowska-Ratajska omawia wystawę „Mikrokosmos rzeczy...” w Muzeum Warszawy, w rubryce „Sztuka młodych” Marcin Krajewski prezentuje malarstwo Moniki Marchewki, a Karolina Staszak - Ewy Kozery. W cyklu „Rynek sztuki” Dorota Żaglewska pisze o tym, jak powinien wyglądać wzorcowy dokument autentyczności dzieła i dlaczego bardzo trudno osiągnąć ten ideał. Andrzej Biernacki z kolei komentuje spotkanie z Adamem Szymczykiem w warszawskiej ASP na Wydziale Zarządzania Kulturą Wizualną.
W najnowszym „Arteonie” ponadto inne recenzje, komentarze, aktualia i stałe rubryki.