XII Aukcja Charytatywna Wielkiego Serca w Krakowie




„Pomagając innym – pomagamy sobie. Pomagać trzeba, żeby nie oszaleć w tym zwariowanym świecie. Otwórzcie serca. Odrzućcie dziś rozsądek. Niech to będzie wieczór szaleństwa”.
Z takim apelem wystąpiła jako gospodyni sobotniego wieczoru Anna Dymna, witając przybyłych do Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha na dwunastą już charytatywną Aukcję Wielkiego Serca. To jedna z dwóch największych w Polsce tego typu imprez, którą tradycyjnie już (i bezinteresownie) prowadził Andrzej Starmach.
Pod młotek poszło w sumie 228 prac, z których większość stanowiło malarstwo. Były też rzeźby, autorska biżuteria, a nawet komplet „sygnowanych” płyt CD Wandy Wilkomirskiej. Niemal wszystkie pozycje znalazły nowego właściciela. Tylko 15 nie zostało sprzedanych – częściowo z braku chętnych, częściowo nie uzyskawszy ceny rezerwowej. O takim wyniku komercyjne domy aukcyjne mogą tylko pomarzyć.
 
   
  
Ten imponujący wynik aukcji związany jest zapewne z jej warunkami – ceny wywoławcze wystawianych obiektów są zachęcająco niskie – licytacja zaczyna się w każdym przypadku od 100 zł. To niewątpliwa okazja dla wielu kolekcjonerów, którzy mogą nabyć wybrane dzieło za okazyjną sumę.
Ofiarodawcami licytowanych przedmiotów byli jak co roku żyjący artyści, rodziny zmarłych twórców (m.in. Andrzeja Wróblewskiego, Jonasza Sterna, Kazimierza Mikulskiego), oraz galerie (m.in. krakowska Artemis, Pod Rejentem, Nautilus). 
Jak można się było spodziewać, długo i czasem niezwykle efektownie licytowano prace autorów poszukiwanych dziś na rynku sztuki.
 
  
 
 
 
Największą kwotę uzyskano za olej Zdzisława Beksińskiego (132,5 x 98 cm) – 20 000 zł. Rysunek tuszem Magdaleny Abakanowicz sprzedano za 4 800 zł. „Jezioro Jamno” Dwurnika po pierwszym telefonie „skoczyło” ze 100 na 2 700 zł, ostatecznie poszło za 4 100 zł. Plakat ciągle modnego Stasysa można było nabyć za cenę 500 i 900 zł, akwarelą Janiny Kraupe już za 1 000 zł. Jakże wdzięczny projekt ilustracji Kazimierza Mikulskiego do „Ferdynanda Wspaniałego” Kerna kupiono wraz z książką za 2 500 zł.
    
 
    
  
 
Czasem – mimo niskiej ceny wywoławczej, licytację podejmowano od kwot znacznie wyższych. Tak było np. w przypadku płótna Jerzego Kałuckiego, które po pierwszym telefonie podbito na 3 000 zł (ostatecznie sprzedano za 5 100 zł) i Eugeniusza Markowskiego – zaproponowano od razu 6 500 zł, dalszej licytacji nikt nie podjął.
  
  
 

 
  
Rysunek Nowosielskiego może nie wszystkich zachwycał, ale wiadomo było, że zostanie sprzedany (chociażby z racji nazwiska). Sprawa ta była tak oczywista, a cena wyjściowa niewielka, że pierwsze sekundy upływały bez ujawniania się chętnych. Dopiero głośny wyraz zdziwienia Andrzeja Starmacha pobudził niektórych do działania. Uzyskano cenę 5 000 zł.
 
 Walce o niektóre dzieła towarzyszyły żywe emocje – pojedynek dwóch pozostałych na „placu boju” licytujących podbił cenę obrazu Teresy Pągowskiej na 11 000 zł, Romana Zakrzewskiego na 7 000 zł, a akwareli Andrzeja Wróblewskiego – po długiej batalii – na 9 200 zł. Dowodem uznania dla zmagania kupujących były gromkie brawa.

 
Legendarne już tempo i profesjonalizm prowadzenia aukcji przez Starmacha wyeliminował wszelkie dłużyzny. Można tu mówić o swoistej wirtuozerii. Anegdoty, zachęcanie, dowcipna perswazja, bezpośrednie zwracanie się do licytującego, ogromna skuteczność wreszcie – wszystko to złożyło się na sukces imprezy. Jak twierdzą niektórzy – „Na aukcje prowadzone przez Starmacha przychodzi się dla samego Starmacha”. Pomijając rangę wydarzenia i zainteresowanych rynkiem sztuki w Polsce, dla niektórych był to faktycznie jeden z głównych powodów przyjścia do Mangghi. Tym bardziej, że wieczór umilał występ orkiestry Boba Jazz Band oraz bogaty poczęstunek, z którego po trzech godzinach imprezy chętnie korzystano.
  
  
 
W sumie zebrano 240 tysięcy złotych. Dochód przeznaczony jest na rzecz Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Jana Matejki w Krakowie.

      
    
Tekst i zdjęcia: Jolanta Gumula
Relacja przygotowana dla Artinfo.pl   




Galeria prac


Powrót