W poszukiwaniu duchowego pierwiastka
Marcin Szymielewicz odkrywa przed nami swoje najnowsze wrażenia z trwającej podróży po europejskich miastach, gdzie szuka tego, co wspólne dla kultury naszego kontynentu. Co znajduje? Wydaje się, że dostrzegł przede wszystkim zagubienie pomiędzy bliżej jeszcze nieokreśloną nowoczesnością, kreowaną przez zmiany społeczne, obyczajowe i ekonomiczne, a bogactwem wyrastającym z tradycji. To co wspólne dla człowieka, to poszukiwanie duchowości, idei określającej nasze miejsce w świecie. Śladem poszukiwań owego wyższego odniesienia są obrazy wnętrz świątyń, może dosłowne, bo pokazane tu jako skąpane tajemniczej atmosferze. Ale artysta widzi, że współcześnie panują inne rodzaje kultu, dlatego nowym świątyniom poświęca nawet więcej uwagi. Nie chodzi tylko o świątynie religii pieniądza, co jest obecnie często krytykowane (nota bene La Défense u Szymielewicza często portretowane, było miejscem manifestacji ruchu Oburzonych) i nieco już banalne, ale także o kult doskonałości technicznej wyrażonej w coraz wyższych i bardziej skomplikowanych wieżach sięgających nieba. Dla artysty topos to ciągłe poszukiwanie przez Europejczyków dowodów na własną doskonałość w przekraczaniu granic, a zmieniające się warunki, wiodące idee i przekonania są tylko kolejnym tematem do zilustrowania. Czy to dawne monumentalne świątynie wznoszone dla Boga, czy dzisiejsze gmachy ze szkła i betonu są tym samym: grą z formą, która ma udowodnić nieograniczoność ludzkiej kreatywności i pokonać czas. A jednak „podrapane” rysunki-obrazy Szymielewicza, gdzie tło sprawia wrażenie, jakby odsłaniało się na kolejnych warstwach odpadających tynków, jest plastycznym komentarzem do nieubłaganego działania czasu, któremu nawet współczesne twory architektoniczne zostaną poddane.
Doskonałe zespolenie techniki z przedstawieniem opisuje kurator wystawy, Katarzyna Haber: Rozpylone, miękkie kształty wywołują wrażenie ruchu i zmienności. Walorowe plamy przenikają się tworząc efekt zbliżony do tego, jaki powstaje w wyniku działania sił natury. Coraz to trudniej rozpoznać konkret. Obiekty niczym suwerenne dzieła przyrody falują. Jakby poruszone siłą ruchu i bezwładu, przypadku i zasady.
Podczas wernisażu mogliśmy zobaczyć prapremierowy film dokumentalny o artyście Wytarty pejzaż w reżyserii Agnieszki Kowalskiej i Andrzeja Wąsika.
Powrót