Tribute to Andrzej Wróblewski

Wernisaż: 2008-09-12 19:00:00
Andrzej Wróblewski jest ciągle żywy. Artysta, który zmarł ponad pół wieku temu mając zaledwie 29 lat wciąż inspiruje; tym razem najmłodsze pokolenie twórców. Na ciekawy pomysł wpadli Piotr Bazylko i Krzysztof Masiewicz – autorzy znakomitego blogu o sztuce artbazaar. Zaprosili do współpracy młodych, dobrze zapowiadających się twórców i zadali temat – Andrzej Wróblewski.

Efekt można oglądać w galerii Program. Wróblewski tworzył w czasach kompletnie innych niż jego dzisiejsi rówieśnicy. W latach 40tych, kiedy malował swoje słynne „Rozstrzelania” on jak i jego pokolenie pozostawali pod wpływem przeżyć II Wojny Światowej, ich sztuka odnosiła się do „czasów gniewnych”. Dzisiejsi równolatkowie Wróblewskiego zmagają się z odmiennymi problemami. W ich sztuce mowa o szarej rzeczywistości, banale i tandecie podkultury, nierzadko o braku pieniędzy. W wypowiedziach zebranych w katalogu wystawy „Tribute to Wróblewski” podkreślają, że coś ich jednak z nim łączy – cenią go za jego oryginalny styl i indywidualizm.
Każdy z nich na swój sposób odniósł się do jego twórczości. Basia Bańda przedstawiła zdjęcie martwej sarny w wodzie, bo jak uzasadnia: „Kiedyś usłyszałam pewną historię o śmierci Wróblewskiego. Ponoć dostał ataku serca w lesie, a następnie jego ciało zostało rozszarpane przez zwierzęta. Ta opowieść niezmiernie mnie fascynowała. Wróblewski kojarzy mi się ze śmiercią.”
Karolinie Zdunek kojarzy się z wodą – to inspiracja jego cyklem „Zatopione miasta”. Jej fotografia przedstawia wnętrze pracowni z obrazem zatopione przez niebieską wodę. Błękit z kolei był dominującym kolorem na jego płótnach, zwłaszcza przedstawiających śmierć i duchy.
Na wystawie są też rysunki. m.in. Tomka Kowalskiego, którego surrealistyczna postać z butami na nogach i rękach kojarzy się z oficerem z jednego z „Rozstrzelań”.
Jest też niespodzianka dla kolekcjonerów młodej sztuki. Wszystkie prace zostały w specjalny sposób powielone przez artystów. Można kupić pełne pudełko, specjalnie wydane. Widać Krzysztof Masiewicz i Piotr Bazylko mają pomysł nie tylko jak sztukę eksponować, ale i jak sprzedawać.



Powrót