Stanie się niespodziewane…
Kryterium piękna uwalnia mnie od śledzenia chronologii twórczości Miry, pozwala natomiast smakować bogactwo sposobów stosowanych przez nią malarskich wyobrażeń człowieka i jego otoczenia. Względnym jest także pojęcie stylu, ponieważ bez trudu rozpoznajemy w dziełach na wskroś współczesnych fascynacje twórczością Velasqueza, Jana Vermeera, czy Rembrandta.
Autorka należy do wąskiego u nas grona artystów łączących w swoim malarstwie śródziemnomorski rodowód sztuki europejskiej i jej współczesność. Nie ukrywa, że artystycznie i intelektualnie ukształtował ją wiek XX, wyciąga wnioski z abstrakcji, którą uprawiała w początkach swojej samodzielności, ale nie znajduje powodów, by rezygnować z dyskursów malarskich ze starymi mistrzami, mierzenia się z tym, co jest poza i ponad czasem.
Być może dlatego uderza różnica postaw namalowanych ludzi, substytutów prawdziwej osoby: powaga min i póz współgrająca z ambicjami poznawczymi ikonosfery kultury. Po przeciwnej stronie postaci skłonne poddać się efektowi teatralizacji, bo portret w Polsce był od zawsze gatunkiem najchętniej spośród innych rodzajów malarstwa pielęgnowanym - jakby potrzeby promocji wizerunku były nam od zawsze właściwe.
Istotą portretu jest związek między modelem a obrazem, to znaczy wydobycie malarskim sposobem charakterystycznych cech fizjonomicznych. Z pewnością było to zadanie portrecisty w epokach przed fotografią. Mira Skoczek-Wojnicka roztacza przed widzem panoramę postaci urodziwych, wyposażonych w stylizowany kostium, usytuowanych w dekoracyjnych akcesoriach, komponowanych w abstrakcyjnej, czystej przestrzeni - a każda z nich jest, czy też może być samodzielnym oeuvre.
Jakże wyraźny jest czynnik autokreacji w powstawaniu image. Uroda portretów polega przede wszystkim na pewnej umowności, na niedopowiedzeniu. To one stymulują naszą interpretację, nakazują zamyślenie i pozostawiają nas w stanie zauroczenia.
Ta sama umowność towarzyszy pejzażom opowiadanym z perspektywy wybranego elementu natury. Wszystko dzieje się w smudze światła lub smudze cienia wydobytej ze szlachetnej palety barw wiedzionej świadomym, odważnym, ale też poszukującym duktem pędzla.
Mira Arte - nie zawiera w sobie przesady. Mira Arte - jeszcze nie wiem jaki ostatecznie kształt przybierze wystawa. Znam obrazy, mam widzenie ekspozycji, ale urzeczona obrazami autorki mam wrażenie, że stanie się niespodziewane…
Iwona Peryt-Gierasimczuk - przed 15 października 2016
Powrót