Piotr Markowski, Barbara Zambrzycka-Śliwa - Oddech natury
Wernisaż: 2010-06-11 20:00:00
11 czerwca 2010 roku w Space Gallery została otwarta wystawa Oddech natury, która jest wspólnym projektem Barbary Zambrzyckiej-Śliwy (rzeźba) i Piotra Markowskiego (fotografia). Kuratorem wystawy jest Zuzanna Ceklarz-Gołąb.
Czarno-białe fotografie Piotra Markowskiego będące zapisem zdobywania najwyższej góry Alp - Mont Blanc, są przede wszystkim dowodem jego fascynacji przestrzenią miedzy niebem a ziemią, słońcem i cieniem. Na ich styku pojawia się człowiek podkreślając ogrom otaczającego go śnieżnego świata.
Tak o swoich fotografiach opowiada Piotr Markowski:
”Deszcz, chmury, śnieg, palące słońce, silny mróz i wiatr zatykający oddech. Wszystko to w ciągu kilku dni, w sierpniu, na Białej Górze, gdzie znów chciałem dotknąć świeżego puchu w środku lata, być przez chwilę ponad chmurami, stojąc na lodowcu. Pomysł na wyprawę zrodził się w głowach kilku moich znajomych, a ostatecznie wzięło w niej udział kilkanaście osób. Nie doszłaby ona do skutku, gdyby nie najbardziej doświadczeni w wyprawach górskich koledzy: Adam, Bartek i Marek. Na miejscu spotkaliśmy liczne międzynarodowe grupy, które skusił z pewnością fakt, iż z Mont Blanc nie można już dostrzec wyższej góry Alp, jak również stosunkowo (jak na warunki alpejskich czterotysięczników) łatwa i bezpieczna droga na szczyt. Przed wyjściem z Chamonix nie nastawiałem się na to, że muszę zdobyć wierzchołek. Osiągniecie wysokości ok. 3800 m n.p.m. dawało już możliwość przebywania w nieziemskim dla mnie otoczeniu i fotografowania lodowców, szczelin oraz ludzi krzątających się wokół "miasteczka" namiotowego.
Pomimo chwilowych problemów z aklimatyzacją udało mi się być również na "Dachu Europy" przynajmniej jej zachodniej części.
Sam "atak szczytowy" przebiegał w iście zimowych warunkach. Po dwudniowych opadach śniegu temperatura w nocy podczas wyruszania (04.08.2005) spadła do minus 20 stopni, a wiatr wiał w porywach do 70-100 km/h, potęgując zimno i utrudniając marsz na grani. Taka pogoda i mniejsza ilość tlenu nie pozwalały mi w pełni cieszyć się z osiągnięcia celu. Dopiero wywołanie filmów i oglądanie zdjęć umożliwiło mi podsumowanie wyprawy i dało poczucie satysfakcji z dotarcia na szczyt.
Zdjęcia na wystawie pokazują głównie rejon Aiguille du Gouter (3800 m n.p.m.) i grań Bosses (4300-4808 m n.p.m.).
W fotografii górskiej interesuje mnie zarówno przestrzeń z przenikającą się ziemią i niebem, jak i człowiek będący na ich styku, podkreślający sobą ogrom tego, co go otacza.
Światło często jest w tym wszystkim niewiadomą. Potrafi zaskoczyć - raz wymaga błyskawicznej reakcji, a innym razem zmusza do cierpliwości.
Koncentracja na tych skrajnościach pomaga mi intensywniej odczuwać krajobraz, czas spędzony w górach. Pewni właśnie dlatego chętnie do nich wracam z aparatem.”
Prezentacja rzeźb Barbary Zambrzyckiej-Śliwy to ciekawy przegląd wybranych dzieł ze znanych cykli: „Kapliczki polskie” „Stawanie się” oraz „Krechy ziemi”. Język geometrii, którym posługuje się artystka dla wyrażenia bliskich jej problemów filozoficznych, zdaje się nie podlegać ani regułom matematycznym, ani prawom optyki. Zdaje się wręcz nie podlegać żadnym regułom. Cechuje go swoboda i spontaniczność artystycznego gestu.
Twórczość ostatnich lat pracy rzeźbiarki znakomicie podsumował profesor Jan Kucz: „Barbara Zambrzycka-Śliwa w sposób bezwzględny potrafi wykorzystać bodźce płynące z otoczenia, często powszechnie postrzegane jako błahe, przepuszcza je przez własny mechanizm skojarzeniowy (...), by uczynić z nich zadziwiająco piękny program dla swej sztuki. Jej rzeźby są hymnem na cześć genialności natury.”
Powrót
Czarno-białe fotografie Piotra Markowskiego będące zapisem zdobywania najwyższej góry Alp - Mont Blanc, są przede wszystkim dowodem jego fascynacji przestrzenią miedzy niebem a ziemią, słońcem i cieniem. Na ich styku pojawia się człowiek podkreślając ogrom otaczającego go śnieżnego świata.
Tak o swoich fotografiach opowiada Piotr Markowski:
”Deszcz, chmury, śnieg, palące słońce, silny mróz i wiatr zatykający oddech. Wszystko to w ciągu kilku dni, w sierpniu, na Białej Górze, gdzie znów chciałem dotknąć świeżego puchu w środku lata, być przez chwilę ponad chmurami, stojąc na lodowcu. Pomysł na wyprawę zrodził się w głowach kilku moich znajomych, a ostatecznie wzięło w niej udział kilkanaście osób. Nie doszłaby ona do skutku, gdyby nie najbardziej doświadczeni w wyprawach górskich koledzy: Adam, Bartek i Marek. Na miejscu spotkaliśmy liczne międzynarodowe grupy, które skusił z pewnością fakt, iż z Mont Blanc nie można już dostrzec wyższej góry Alp, jak również stosunkowo (jak na warunki alpejskich czterotysięczników) łatwa i bezpieczna droga na szczyt. Przed wyjściem z Chamonix nie nastawiałem się na to, że muszę zdobyć wierzchołek. Osiągniecie wysokości ok. 3800 m n.p.m. dawało już możliwość przebywania w nieziemskim dla mnie otoczeniu i fotografowania lodowców, szczelin oraz ludzi krzątających się wokół "miasteczka" namiotowego.
Pomimo chwilowych problemów z aklimatyzacją udało mi się być również na "Dachu Europy" przynajmniej jej zachodniej części.
Sam "atak szczytowy" przebiegał w iście zimowych warunkach. Po dwudniowych opadach śniegu temperatura w nocy podczas wyruszania (04.08.2005) spadła do minus 20 stopni, a wiatr wiał w porywach do 70-100 km/h, potęgując zimno i utrudniając marsz na grani. Taka pogoda i mniejsza ilość tlenu nie pozwalały mi w pełni cieszyć się z osiągnięcia celu. Dopiero wywołanie filmów i oglądanie zdjęć umożliwiło mi podsumowanie wyprawy i dało poczucie satysfakcji z dotarcia na szczyt.
Zdjęcia na wystawie pokazują głównie rejon Aiguille du Gouter (3800 m n.p.m.) i grań Bosses (4300-4808 m n.p.m.).
W fotografii górskiej interesuje mnie zarówno przestrzeń z przenikającą się ziemią i niebem, jak i człowiek będący na ich styku, podkreślający sobą ogrom tego, co go otacza.
Światło często jest w tym wszystkim niewiadomą. Potrafi zaskoczyć - raz wymaga błyskawicznej reakcji, a innym razem zmusza do cierpliwości.
Koncentracja na tych skrajnościach pomaga mi intensywniej odczuwać krajobraz, czas spędzony w górach. Pewni właśnie dlatego chętnie do nich wracam z aparatem.”
Prezentacja rzeźb Barbary Zambrzyckiej-Śliwy to ciekawy przegląd wybranych dzieł ze znanych cykli: „Kapliczki polskie” „Stawanie się” oraz „Krechy ziemi”. Język geometrii, którym posługuje się artystka dla wyrażenia bliskich jej problemów filozoficznych, zdaje się nie podlegać ani regułom matematycznym, ani prawom optyki. Zdaje się wręcz nie podlegać żadnym regułom. Cechuje go swoboda i spontaniczność artystycznego gestu.
Twórczość ostatnich lat pracy rzeźbiarki znakomicie podsumował profesor Jan Kucz: „Barbara Zambrzycka-Śliwa w sposób bezwzględny potrafi wykorzystać bodźce płynące z otoczenia, często powszechnie postrzegane jako błahe, przepuszcza je przez własny mechanizm skojarzeniowy (...), by uczynić z nich zadziwiająco piękny program dla swej sztuki. Jej rzeźby są hymnem na cześć genialności natury.”
Powrót