Paulin Wojtyna - Spirala marzeń, w 95-lecie urodzin
30 października w krakowskiej galerii Artemis została otwarta jubileuszowa wystawa prof. Paulina Wojtyny w 95-lecie urodzin. Ekspozycja obejmuje skromny wybór prac z lat 1967-1993; malarstwo i rzeźba w różnych materiałach czyli bardzo zwięzła retrospektywa.
Artysta w doskonałej formie przyjmował gratulacje od Prezydenta Miasta Krakowa, Akademii Sztuk Pięknych i Związku Polskich Artystów Plastyków oraz licznie przybyłej publiczności i kolegów rzeźbiarzy. Jeden z nich, prof. Józef Marek wykonał z tej okazji specjalny medal. Wśród gości znalazł się również reżyser Wojciech Solarz, syn Ignacego i Zofii, którzy byli nauczycielami Paulina Wojtyny w słynnym Wiejskim Uniwersytecie Ludowym w Gaci Przeworskiej. To był wyjątkowy wieczór dedykowany znakomitemu artyście i dużej miary człowiekowi.
____________
Paulin Wojtyna jest rzeźbiarzem tworzącym na płaszczyźnie – namalował sporo obrazów; nie stroni od sztuki słowa; długoletni pedagog akademicki; konserwator z dorobkiem także i w tej dziedzinie.
Jest to artysta w drodze. Właściwością drogi jest odsłanianie nowych pejzaży za każdym zakrętem i spotkania. Spotkania bywają różne: prawdziwe, czyli wymiana wartości i mobilizacja wzajemna sił twórczych, pozorne – wymijające oraz zderzenia z szydercami.
Długa droga Paulina Wojtyny zaczęła się w roku 1913, w Korniaktowie, wsi niepodal Łańcuta, w licznej rodzinie. "Ojcowie przekazali nam urodzajne pole wyobraźni i pozostaną z nami na dalsze pokolenia " – napisał po wielu dziesięcioleciach sędziwy już artysta.
W latach trzydziestych, niedawny maturzysta jarosławskiego I Gimnazjum Klasycznego, trafił na Wiejski Uniwersytet Orkanowy w Gaci Przeworskiej, do Ignacego i Zofii Solarzów. Po latach Zofia Solarzowa, wspominając Gacką Górkę powiedziała, że Wojtyna, lepiej wykształcony, niż inni słuchacze, obdarzony wyrazistą osobowością, był od początku bardziej pomocnikiem niż uczniem. On sam uważa się za ucznia Solarzów. Niewątpliwie od nich przejął ideę Domu Świetlistego do dziś obecną w jego życiu, a także pewność, że to co nowe trzeba budować na własnym gruncie, na górze, własnymi rękami.
Lata trzydzieste to także pierwsze czynne spotkania ze sztuką. Na początku była sztuka słowa: wiersze i opowiadania publikowane w tygodniku „Wici” wydawanym przez Związek Młodzieży Wiejskiej. W 1941 r. zdał egzamin i został przyjęty do Kunstgewerbeschule. Zajęcia w studium rzeźby były formalnym otwarciem nowego rozdziału i określiły kierunek zainteresowań artystycznych młodego Pulina Wojtyny. Doraźnie bardziej niż sztuka potrzebna mu była dobra legitymacja z niemieckimi pieczęciami, umożliwiająca względnie bezpieczne podróżowanie pociągami; pełnił służbę w dziale łączności i kolportażu Batalionów Chłopskich.
Do sztuki powrócił bezpośrednio po wojnie, najpierw na studia, potem - jako asystent prof. Franciszka Kalfasa - rozpoczął pracę pedagogiczną. Powojenne studia zaczynał z pewnym dorobkiem; oprócz drzeworytów wykonywanych dla prasy konspiracyjnej miał obrazy i grafiki. Jeden z wczesnych drzeworytów, „Świetlisty Dom”, został po latach przeniesiony na płytę nagrobną Ignacego i Zofii Solarzów na warszawskich Powązkach.
Zainteresowanie portretem, które zarysowało się w latach czterdziestych miało na długie lata pozostać ważnym tematem zarówno w twórczości malarskiej, jak i rzeźbiarskiej Paulina Wojtyny. Jeżeli wczesne portrety – od portretu rodziców artysty (olej na tekturze z 1944 r.) po datowany na rok 1950, wyrzeźbiony w czarnym dębie portret Jacka Brożbara, kolegi z Solarzowego Uniwersytetu Ludowego i po malarskie przedstawienie starego Żyda z Korniaktowa są wizerunkami osób, bez zbędności i nadmiarów formalnych, to prace portretowe powstające w latach późniejszych, po szerszym uchyleniu okna na świat nie tylko sztuki, ale i nauki na świecie, łączą postacie uczonych, wynalazców, odkrywców z ich dziełem – aż po obrazy, gdzie człowiek jest personifikacją dokonań, tez i teorii powstających w obrębie nauki. Artysta sięga po inne środki formalne, inne sposoby obrazowania.
Maluję portret „Kontemplarium Alberta Einsteina” na zakrzywionej powierzchni podobrazia, starą techniką tempery woskowej. Najnowsze odkrycia wykazują, że bryła, masa to tylko pozorna zwartość. W rzeczywistości to wirująca energia. Nasza Ziemia i człowiek są wirującą energią.
Obserwacja starego, prawie niewidzącego człowieka, przechodzącego przez ruchliwą ulicę nasunęła mi temat „Człowiek z białą laską”, tempera woskowa, akryl. To próba ukazania bioenergetycznej postaci w aktywnej przestrzeni.
Dramatyczna miłość dwojga ludzi – temat ciągnący się od Romea i Julii po „Love story” – u Wojtyny przestaje być statyczną rzeźbą, staje się wirującym układem przestrzennym kulisto zamykającej się spirali.
Wstęga Mobiusa zainspirowała całą serię układów przestrzennych – zamkniętych i otwartych.
Paulin Wojtyna nie mówi o odpowiedzialności artysty. Nie musi. Do malowania obrazu, tworzenia rzeźby tradycyjnej czy nietradycyjnych form układów przestrzennych przystępuje starannie przygotowany, z zapleczem myślowym, wiedzą o temacie i świadomością środków wyrazu.
To nie jedyny powód sprawiający, że Paulin Wojtyna jest dla mnie postacią fascynującą. Co najmniej równorzędne miejsce przypada szczególnej u niego zgodności życia ze sztuką, symbiozie w jakiej koegzystują pasje wybiegające w złożone zagadnienia Wszechświata i osadzone na tej ziemi fundamentalne zasady budowania na własnym gruncie, własnymi rękami.
Powrót
Artysta w doskonałej formie przyjmował gratulacje od Prezydenta Miasta Krakowa, Akademii Sztuk Pięknych i Związku Polskich Artystów Plastyków oraz licznie przybyłej publiczności i kolegów rzeźbiarzy. Jeden z nich, prof. Józef Marek wykonał z tej okazji specjalny medal. Wśród gości znalazł się również reżyser Wojciech Solarz, syn Ignacego i Zofii, którzy byli nauczycielami Paulina Wojtyny w słynnym Wiejskim Uniwersytecie Ludowym w Gaci Przeworskiej. To był wyjątkowy wieczór dedykowany znakomitemu artyście i dużej miary człowiekowi.
____________
Paulin Wojtyna jest rzeźbiarzem tworzącym na płaszczyźnie – namalował sporo obrazów; nie stroni od sztuki słowa; długoletni pedagog akademicki; konserwator z dorobkiem także i w tej dziedzinie.
Jest to artysta w drodze. Właściwością drogi jest odsłanianie nowych pejzaży za każdym zakrętem i spotkania. Spotkania bywają różne: prawdziwe, czyli wymiana wartości i mobilizacja wzajemna sił twórczych, pozorne – wymijające oraz zderzenia z szydercami.
Długa droga Paulina Wojtyny zaczęła się w roku 1913, w Korniaktowie, wsi niepodal Łańcuta, w licznej rodzinie. "Ojcowie przekazali nam urodzajne pole wyobraźni i pozostaną z nami na dalsze pokolenia " – napisał po wielu dziesięcioleciach sędziwy już artysta.
W latach trzydziestych, niedawny maturzysta jarosławskiego I Gimnazjum Klasycznego, trafił na Wiejski Uniwersytet Orkanowy w Gaci Przeworskiej, do Ignacego i Zofii Solarzów. Po latach Zofia Solarzowa, wspominając Gacką Górkę powiedziała, że Wojtyna, lepiej wykształcony, niż inni słuchacze, obdarzony wyrazistą osobowością, był od początku bardziej pomocnikiem niż uczniem. On sam uważa się za ucznia Solarzów. Niewątpliwie od nich przejął ideę Domu Świetlistego do dziś obecną w jego życiu, a także pewność, że to co nowe trzeba budować na własnym gruncie, na górze, własnymi rękami.
Lata trzydzieste to także pierwsze czynne spotkania ze sztuką. Na początku była sztuka słowa: wiersze i opowiadania publikowane w tygodniku „Wici” wydawanym przez Związek Młodzieży Wiejskiej. W 1941 r. zdał egzamin i został przyjęty do Kunstgewerbeschule. Zajęcia w studium rzeźby były formalnym otwarciem nowego rozdziału i określiły kierunek zainteresowań artystycznych młodego Pulina Wojtyny. Doraźnie bardziej niż sztuka potrzebna mu była dobra legitymacja z niemieckimi pieczęciami, umożliwiająca względnie bezpieczne podróżowanie pociągami; pełnił służbę w dziale łączności i kolportażu Batalionów Chłopskich.
Do sztuki powrócił bezpośrednio po wojnie, najpierw na studia, potem - jako asystent prof. Franciszka Kalfasa - rozpoczął pracę pedagogiczną. Powojenne studia zaczynał z pewnym dorobkiem; oprócz drzeworytów wykonywanych dla prasy konspiracyjnej miał obrazy i grafiki. Jeden z wczesnych drzeworytów, „Świetlisty Dom”, został po latach przeniesiony na płytę nagrobną Ignacego i Zofii Solarzów na warszawskich Powązkach.
Zainteresowanie portretem, które zarysowało się w latach czterdziestych miało na długie lata pozostać ważnym tematem zarówno w twórczości malarskiej, jak i rzeźbiarskiej Paulina Wojtyny. Jeżeli wczesne portrety – od portretu rodziców artysty (olej na tekturze z 1944 r.) po datowany na rok 1950, wyrzeźbiony w czarnym dębie portret Jacka Brożbara, kolegi z Solarzowego Uniwersytetu Ludowego i po malarskie przedstawienie starego Żyda z Korniaktowa są wizerunkami osób, bez zbędności i nadmiarów formalnych, to prace portretowe powstające w latach późniejszych, po szerszym uchyleniu okna na świat nie tylko sztuki, ale i nauki na świecie, łączą postacie uczonych, wynalazców, odkrywców z ich dziełem – aż po obrazy, gdzie człowiek jest personifikacją dokonań, tez i teorii powstających w obrębie nauki. Artysta sięga po inne środki formalne, inne sposoby obrazowania.
Maluję portret „Kontemplarium Alberta Einsteina” na zakrzywionej powierzchni podobrazia, starą techniką tempery woskowej. Najnowsze odkrycia wykazują, że bryła, masa to tylko pozorna zwartość. W rzeczywistości to wirująca energia. Nasza Ziemia i człowiek są wirującą energią.
Obserwacja starego, prawie niewidzącego człowieka, przechodzącego przez ruchliwą ulicę nasunęła mi temat „Człowiek z białą laską”, tempera woskowa, akryl. To próba ukazania bioenergetycznej postaci w aktywnej przestrzeni.
Dramatyczna miłość dwojga ludzi – temat ciągnący się od Romea i Julii po „Love story” – u Wojtyny przestaje być statyczną rzeźbą, staje się wirującym układem przestrzennym kulisto zamykającej się spirali.
Wstęga Mobiusa zainspirowała całą serię układów przestrzennych – zamkniętych i otwartych.
Paulin Wojtyna nie mówi o odpowiedzialności artysty. Nie musi. Do malowania obrazu, tworzenia rzeźby tradycyjnej czy nietradycyjnych form układów przestrzennych przystępuje starannie przygotowany, z zapleczem myślowym, wiedzą o temacie i świadomością środków wyrazu.
To nie jedyny powód sprawiający, że Paulin Wojtyna jest dla mnie postacią fascynującą. Co najmniej równorzędne miejsce przypada szczególnej u niego zgodności życia ze sztuką, symbiozie w jakiej koegzystują pasje wybiegające w złożone zagadnienia Wszechświata i osadzone na tej ziemi fundamentalne zasady budowania na własnym gruncie, własnymi rękami.
Powrót