Pamiętniki pokolenia tamagotchi
Drugą wystawę z tego cyklu prezentuje Galeria Klimy Bocheńskiej na warszawskiej Pradze. Jak twierdzi Lewandowski: ”każda z ekspozycji stanowi coś w rodzaju subiektywnego dziennika opowiadającego o otaczającym nas świecie i obrazującego proces ustawicznych zmian.”
Na wystawie dominują obrazy, jest jeden obiekt przestrzenny i filmy video. Według kuratora młodzi wracają do malarstwa i to rozumianego w bardzo tradycyjny sposób. Szkoda, że poszczególni reprezentanci pokazali jedną lub dwie prace. Niestety jest to za mało żeby w pełni zrozumieć twórczość danego artysty.
Dominującym motywem jest rzeczywistość - przedmioty codziennego użytku, zwykłe sytuacje, powszednie ubrania. Często występuje żart, jak w obrazie „Strong man & Strange man” Tomasza Musiała, gdzie zestawia on performera - Cezarego Bodzianowskiego z siłaczem – Pudzianowskim. Oprócz wyłożonego w zabawny sposób porównania – nic więcej z obrazu nie wynika. Może tylko to, że lepiej być strongmenem niż artystą? No, ale jeśli ograniczyć sztukę do takiego banału… Są obrazy Zofii Gramz, które mogłyby być równie dobrze namalowane jakieś 30 lat temu – artystka rysuje swobodną, graficzną kreską czarną farbą na białym tle). Są oczywiście symbole polskiej rzeczywistości, np. Julia Cybis namalowała tabliczkę PKP, zniszczoną i skorodowaną, ktoś namalował chłopaka w bluzie z kapturem, jest obowiązkowy płonący samolot, katastrofa samochodowa.
Czyli dużo wszystkiego, a mało co porusza. Może poza malutkimi obrazkami Wojciecha Skrzypca, które są malowane bardzo delikatnie, zawierają mnóstwo drobnych elementów i przez to wciągają. „Pokolenie tamagotchi” nie przemówiło do mojej wyobraźni, mimo, że do niego przynależę.
Powrót