Obrazowanie zadowolenia
Pierwsze obrazy abstrakcyjne Małgorzaty Kosiec, które ujrzały światło dzienne kilka lat temu, dla wielu wielbicieli jej twórczości i znawców dotychczasowego dorobku były prawdziwym zaskoczeniem. Nieliczni zauważyli konsekwencję, z jaką autorka dążyła w kierunku abstrakcji, jako próby zawładnięcia przestrzenią. W perspektywie ostatnich 15 lat jej artystycznego dorobku można nawet zaryzykować tezę, że powstające obecnie wielkoformatowe malarstwo abstrakcyjne to ujarzmiona wersja ekspresjonistycznej twórczości na papierze z początkowego okresu kariery Kosiec. Wtedy autorka realizowała kompozycje biologiczne w temacie, skoncentrowane na człowieku, ale emanujące rozmachem i wolnością, jaka obecnie znajduje perfekcyjne odzwierciedlenie w abstrakcji.
Nie jest tak, że abstrakcja zamknęła w malarstwie Małgorzaty Kosiec wątek figuratywny. Rozwija się do niego równolegle. Czy autorce się to podoba czy nie, jej pop-artowskie portrety i przepełnione w dosłowny sposób literaturą, kobiece wizerunki, mają tylu zwolenników, że nie pozwolą oni raczej porzucić jej tego tematu twórczości.
Abstrakcja, przynajmniej na razie, ma dla Kosiec charakter bardziej prywatny, stanowi wyjątkowo indywidualną, autorską wypowiedź. Prywatny nie oznacza kameralny. Obcujemy z wielkoformatowymi kompozycjami, pełnymi rozmachu, o bardzo przemyślanej kompozycji, w większości emanującymi różnorodną paletą żywych barw i szczegółowym, wręcz drobiazgowym, wykończeniem. Warsztat w malarstwie Małgorzaty Kosiec pozostaje wartością najwyższą i niezmienną. W cyklu abstrakcyjnym pojawia się też co jakiś czas, dla oddechu, praca monochromatyczna, gdyż ta seria obrazów buzuje różnorodnością i oferuje zaskakujące rozwiązania w każdym wariancie.
Artystka zawsze prowadziła z widzem grę, uwodząc jego wzrok i dopuszczając się niewinnych oszustw. Nie jest inaczej, i tym razem. Płaskie obrazy stwarzają wrażenie przejmującej głębi, nieograniczonego rozlewania się kompozycji poza granicę kadru, trójwymiarowych, niezwykle skomplikowanych układów linii, budujących wielopoziomowe struktury. Inspiracje tych zestawień są na pewno wywiedzione ze świata nauki: fizyki, biologii, kosmologii. Autorka jednak nie docieka ich funkcji i znaczeń, skoncentrowana w pełni na pięknie form, przenikających się splotach linii, możliwości budowania kolorem niewiarygodnie różnorodnych, raz pełnych mocy, innym razem finezyjnie delikatnych, siatek.
To, co najsilniej przemawia z tych abstrakcyjnych kompozycji to ogromna energia, erupcja formy i koloru. Malarstwo Małgorzaty Kosiec stanowi nową propozycję w dziedzinie abstrakcyjnego myślenia, jest flirtem pomiędzy geometrią a myśleniem bardzkiej biologicznym. Autorka nie odcina się tu od korzeni swojej twórczości, jej dekoracyjności, wielowarstwowości i popowych podniesień. Wyabstrahowała je jednak z konieczności operowania dosłownością i figuracją, uwolniła z przymusu tworzenia realnego motywu.
Ostatnie prace Kosiec są tryumfem artystki i kobiety. Wiem, że brzmi to pretensjonalnie, ale nie waham się użyć takiego sformułowania. Towarzyszę, jako obserwator, artystycznej drodze Małgorzaty Kosiec od 15 lat. Podziwiam ją za reżim artystyczny, twórczą wrażliwość i inteligencję, wytrwałość, wielką pracowitość, umiejętność ustanawiania priorytetów. Wiem, że abstrakcyjny cykl jej prac, tak silnie emanujący nieskrępowana ekspresją i dziewczęcą niemal radością, stanowi kwintesencję jej obecnego zadowolenia z życia. Za dobrze ją znam, żeby uznać ten punkt w jej karierze, za punkt dojścia. Na pewno niedługo znowu nas zaskoczy nowymi malarskimi propozycjami. Na razie jednak napawam się jej wielkoformatowymi, abstrakcyjnymi obrazami, w których dostrzegam manifest autorki spełnionej.
Agnieszka Gniotek
Powrót