Lata patykiem i muzyką pisane - Galeria Zoya




Kolejna zaskakująca prezentacja w Galerii Zoya. Po vlepkach przyszła kolej na prezentacje innych małych form graficznych, tym razem obarczonych jeszcze większą nutą nostalgii. Zaprezentowano kolekcję etykiet i opakowań kojarzących się z atrybutami dobrej zabawy. Pojawiły się etykietki piwa, wódki, papierosów oraz okładki płyt, plakaty i afisze towarzyszące koncertom. Wszystkie "eksponaty" pochodzą ze zbiorów prywatnych, a datowane są na lata 60 i wczesne 70. Łza się w oku kręci. Oficjalnym patronem wystawy jest "wino marki wino", które każdy zna i choć raz w życiu próbował, nawet jak się do tego teraz nie przyznaje. 

Zasadniczo ideą wystawy było zwrócenie uwagi na doskonały poziom projektowania graficznego jakie realizowane było dla najtańszych, masowo produkowanych używek o charakterze mocno plebejskim. Tym samym estetyka wysokiej próby "szła pod strzechy" i wychowywała pokolenia. Może nie w trzeźwości, bo o to akurat było trudno, niemniej jednak było to właściwe przygotowanie na przyjęcie chociażby dokonań Polskiej Szkoły Plakatu, której wielką galerią były ówcześnie ulice polskich miast. Na wernisażu trudno jednak było skoncentrować się na "sztuce", gdyż lawiną popłynął strumień wspomnień. Starsi pamiętają dobrze czasy, kiedy w latach 60. i 70. wino "patykiem pisane" stanowiło żelazny repertuar imprez wszelkich. Młodsi chcieli dowiedzieć się jak "drzewiej bywało". A bywało emocjonująco, bo działo się wtedy w naszym kraju wiele, a i temperatura tego dziania była wysoka. Był to wszak okres rozwoju rocka, wielkich festiwali, różnych form pojmowania i wyrażania "wolności". Narastał buntu przeciwko zastanej rzeczywistości, a w młodych ludziach przeciwko dorosłości, pracy, szefom, rywalizacji, dyktaturze "kasy", wojsku, wojnie, normom, przymusom i zakazom. Koncertowali Niebiesko-Czarni (którzy teraz obchodzą 45-lecie powstania zespołu) i Czesław Niemen, rekordy popularności bił Piknik Country w Mrągowie, a do Polski po raz pierwszy przyjechali Rolling Stonesi (których teraz, na kolejny koncert, o ironio, zaprosiła do Polski sieć fast foodów). Częstą formą wyrażania buntu była muzyka i wino. Zwłaszcza tanie wino owocowe. ”To coś” o tysiącach nazw – „jabol” lub bardziej z francuska „la patik” - patykiem pisane. Nazwa tego napoju pochodziła od bardzo charakterystycznego kształtu liter z napisu na etykiecie, smak też był mocno charakterystyczny. Muzykę odtwarzano wtedy z gramofonu „Bambino”, a radiomagnetofon "Kasprzak" był dla wielu niedoścignionym marzeniem, natomiast tanie wino dostępne było na każdej prywatce, powodując, że świat był bardziej kolorowy, a wolność jakby większa. Ach, gdzie się podziały tamte prywatki...

 
 
 
 
 
 

        

 


  

  
  
  
  

  

Wystawa czynna do 15 lipca 2007

________________________________
Tekst: Agnieszka Gniotek
Relacja przygotowana przez Artinfo.pl                   



Galeria prac


Powrót