Kalina Downar-Zapolska - Malarstwo
Wernisaż: 2010-05-06 18:00:00
Natura i prawda, pejzaż i malarstwo. Cézanne chciał malować jak Poussin, dla polskich kolorystów mistrzem był Bonnard. No i co? Wszystko już wiadome, rozmowa z odbiorcą sztuki o sprawach fundamentalnych dawno skończona.
Wystarczy wziąć do ręki album, wejść do muzealnej galerii, zobaczyć kto, kiedy, z jakiego punktu wystartował, żeby rozstrzygnąć, do czego to musiało doprowadzić. Liczy się tylko początek i koniec, środek wypatroszony. Po co zawracać do poważnych rozmyślań o naturze i prawdzie malarstwa, jeśli można błyskawicznie rozszyfrować inspiracje, kompozycję, kolorystykę. W takim pośpiechu zobaczone pejzaże Kaliny Downar-Zapolskiej to tylko szkolny bryk z historii sztuki dwudziestowiecznej. Kto jednak od progu jeszcze raz się obejrzy, sprowokowany łagodną urodą tych obrazów, zacznie osobistą podróż utartym wprawdzie szlakiem lecz niepozbawionym tajemnic na krawędzi życia i sztuki.
Rzecz piękna jest radością wieczną. Z tego zdania, wyjętego z poezji Johna Keatsa, uczyniła przesłanie swojego najnowszego filmu Jane Campion. Nie przekłada faktografii na kadry i nie zlepia w jeszcze jedną klasyczną narrację. Opowiada miłość angielskiego klasyka romantyzmu Johna Keatsa i amatorki projektowania mody Fanny Brawne z wewnętrznego punktu widzenia ich relacji. Nie zapożycza się u historyków literatury i biografów, studiami Anglii z początku XIX w. ożywia swoją wyobraźnię, prawdę obrazu opiera przede wszystkim na interpretacji twórczości i listów Keatsa, ale to rozumienie jest jej własnym doświadczeniem, rozpoznawaniem głębi, w jaką prowadzi ją cudze dzieło. Wypowiada tyle, ile wydobywa ze źródła. Na tym polega sens jej artystycznej pracy i dlatego warto ten film oglądać. Analogia do obrazów Kaliny Downar-Zapolskiej narzuca się sama. Te pejzaże nie otwierają się prostym kluczem, proponują wejście w relacje z malarzami XX wieku i trudzenie się znajdowaniem rozwiązań, które nie wabią nowością, ale zawartością. Przemyślmy jeszcze raz, co tu jest pierwsze – estetyczna znajomość rzeczy, a może raczej mentalny stosunek artystki do rzeczywistości? I skąd się bierze piękno tych prac – z oswajania oka przez minione dziesięciolecia czy z wnętrza malarskiej roboty?
Powrót
Wystarczy wziąć do ręki album, wejść do muzealnej galerii, zobaczyć kto, kiedy, z jakiego punktu wystartował, żeby rozstrzygnąć, do czego to musiało doprowadzić. Liczy się tylko początek i koniec, środek wypatroszony. Po co zawracać do poważnych rozmyślań o naturze i prawdzie malarstwa, jeśli można błyskawicznie rozszyfrować inspiracje, kompozycję, kolorystykę. W takim pośpiechu zobaczone pejzaże Kaliny Downar-Zapolskiej to tylko szkolny bryk z historii sztuki dwudziestowiecznej. Kto jednak od progu jeszcze raz się obejrzy, sprowokowany łagodną urodą tych obrazów, zacznie osobistą podróż utartym wprawdzie szlakiem lecz niepozbawionym tajemnic na krawędzi życia i sztuki.
Rzecz piękna jest radością wieczną. Z tego zdania, wyjętego z poezji Johna Keatsa, uczyniła przesłanie swojego najnowszego filmu Jane Campion. Nie przekłada faktografii na kadry i nie zlepia w jeszcze jedną klasyczną narrację. Opowiada miłość angielskiego klasyka romantyzmu Johna Keatsa i amatorki projektowania mody Fanny Brawne z wewnętrznego punktu widzenia ich relacji. Nie zapożycza się u historyków literatury i biografów, studiami Anglii z początku XIX w. ożywia swoją wyobraźnię, prawdę obrazu opiera przede wszystkim na interpretacji twórczości i listów Keatsa, ale to rozumienie jest jej własnym doświadczeniem, rozpoznawaniem głębi, w jaką prowadzi ją cudze dzieło. Wypowiada tyle, ile wydobywa ze źródła. Na tym polega sens jej artystycznej pracy i dlatego warto ten film oglądać. Analogia do obrazów Kaliny Downar-Zapolskiej narzuca się sama. Te pejzaże nie otwierają się prostym kluczem, proponują wejście w relacje z malarzami XX wieku i trudzenie się znajdowaniem rozwiązań, które nie wabią nowością, ale zawartością. Przemyślmy jeszcze raz, co tu jest pierwsze – estetyczna znajomość rzeczy, a może raczej mentalny stosunek artystki do rzeczywistości? I skąd się bierze piękno tych prac – z oswajania oka przez minione dziesięciolecia czy z wnętrza malarskiej roboty?
Powrót