Jerzy Szymański - Monotypie i projekty scenograficzne




W czwartkowy wieczór odbył się kolejny wernisaż w kolejnej galerii krakowskiego Kazimierza. Nie było by w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie odmienna atmosfera, towarzysząca tego typu spotkaniom. Pierwszym jej przejawem była zawężona ilość przybyłych gości, ograniczająca się raczej tylko do najbardziej zainteresowanych i zaprzyjaźnionych z galerią. Drugim – kameralny, rodzinny niemal klimat, o jaki trudno w innych tego rodzaju przybytkach.
Sama galeria (niedawno obchodziła zresztą pierwsze urodziny), określana jest przez niektórych jako „francuska”. Odbiciem tego jest ponoć niewielki metraż powierzchni, wspomniana już „swojskość” i oferta. Nie skupia się ani na antykach, ani na sztuce współczesnej – jest po prostu kolekcją dobrego malarstwa od końca XIX w. do czasów nam obecnych.
   
  
 
 
 
 
Tym razem prezentuje obrazy nieżyjącego już artysty – Jerzego Szymańskiego. Nazwisko znane jest tylko bardzo wąskiemu gronu odbiorców. To chyba konsekwencja skromnego i pozbawionego tzw. siły przebicia życia, jakie wiódł.
Urodzony w Krakowie, z Krakowa zrezygnował, żeby ostatecznie osiąść w Rzeszowie. Związany z teatrem, projektował scenografie, a nawet lalki. Najbardziej fascynowała go jednak niewinność i młodość, które utożsamiał z pięknem. „Jest malarskim kronikarzem kobiecego piękna. Ono go porażało, fascynowało. Przy nim zapominał o wieku, chorobach, czającej się starości. Nie może patrzeć bez bólu na zmarszczki, cienie goryczy, zwiędłe szyje, oczy bez blasku i grymas rezygnacji krzyczący ze starej twarzy”. Portretował więc swoje uczennice – Jolki, Anki, Mariolki i Baśki, po mistrzowsku chwytając kwitnące w nich życie i świeżość. 
 
 
 
Obrazy to niby nie dopracowane, szkice olejne utrzymane w pastelowej tonacji. Dowodzą jednak pewności ręki i śmiałości pędzla. Nie zobaczymy tu twarzy zwiędłych i zmarszczonych, do których odwołują się inni artyści, spragnieni uznania sprawności swego warsztatu. Szymański niczego nie chciał dowodzić, uznania jakby nie potrzebował. Malował to, co podobało się jemu – nie publice. Może dlatego pozostał nieznany.
 
 
  
 
 
 
  
W galerii Raven obejrzeć więc możemy studia siedzących lub stojących dziewczyn, parę monotypii i projektów scenograficznych. Nie zobaczymy natomiast impresji weneckich w pasteli, akwarelowych pejzaży i rysunków węglem. Ich namiastką dla zwiedzających są reprodukcje w towarzyszącym wystawie katalogu. Szczególnie zainteresowani (zarówno kupnem jak i obejrzeniem) za pośrednictwem galerii mogą skontaktować się z bratanicą artysty. Obecna na wernisażu, po przywitaniu gości przez Zofię Kruk, opowiedziała o artyście. O jego życiu, twórczości, rezygnacji z kariery; przyjaznym usposobieniu i działającej na innych jak magnez osobowości.
 
Mimo niewielu prezentowanych dzieł, zwiedzającym nie było spieszno opuścić ścian galerii. Siedząc wygodnie na krzesłach przy stoliku, sącząc wino, dyskutując o tym, o czym w takich okolicznościach dyskutować się powinno (czyli o sztuce), kosztowali upieczonych przez bratanicę artysty ciastek i chłonęli coraz bardziej domową aurę. Kres spotkaniu położyła późna pora. Prorokować należy zatem, że kolejny wernisaż w galerii Raven skupi więcej wielbicieli malarstwa niż tym razem. Jego rodzaj i nazwisko artysty być może nie będzie jedynym kryterium decydującym o przybyciu gości.

Prace Jerzego Szymańskiego można nabyć, kontaktując się za pośrednictwem galerii Raven z bratanicą artysty. Ceny – do ustalenia.
 

 
  Wybrane prace:
 

   
    
    
    

  
 
 Nota biograficzna:

        
 

Jerzy Szymański
– urodził się 14 grudnia 1923 r. w Krakowie. W czasie wojny uczęszczał do Instytutu Sztuk Pięknych działającego w ramach Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Po wojnie malarstwa uczył się w pracowni prof. J. Fedkowicza, a scenografii u prof. K. Frycza. Dyplom ukończenia ASP otrzymał w 1952 r. Pracował jako scenograf w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie, w teatrze polskim w Bielsku –Białej, Teatrze im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie, w latach 60. w Teatrze im. S. Żeromskiego w Kielcach. Nauczał malarstwa w PLSP w Sędziszowie, a następnie w PLSP w Rzeszowie. Zmarł 27 września 2000 r. w Rzeszowie, tam też został pochowany. 
 

      
 
Wystawa czynna do 4 grudnia 2003
     
 
Tekst i zdjęcia: Jolanta Gumula
Relacja przygotowana dla Artinfo.pl     




Galeria prac


Powrót