Jarosław Kozłowski - Continuum XXVIII
Wernisaż: 2009-01-09 19:00:00
Performance Continuum XXVIII Jarosława Kozłowskiego prezentowany ostatnio w siedzibie fundacji Profile w Warszawie miał cechy ironii.
Polegał on na tym, że artysta nastawił budzik, a potem zarysowywał szkolną tablicę kredą. Z wysiłkiem pokrywał jej każdą partię sapiąc przy tym i używając nerwowych ruchów. Kiedy tablica zrobiła się biała od kredy artysta zaczął systematycznie wycierać ją gąbką i wodą.
Następnie zakomunikował publiczności, że jego akcja zakończy się w momencie, gdy cała powierzchnia będzie sucha. Po czym zaczął odczytywać z kartki ile razy i pod jakimi tytułami wystawiał już ten performance. Robił to od lat 80tych w kraju i poza granicami. Nazywał go różnie w zależności od okoliczności - tj. tematyki festiwalu, na którym był prezentowany.
Gdy tablica wyschła artysta spojrzał na zegarek i oznajmił " Zająłem państwu 20 minut czasu." po czym grzmotnął budzikiem w tablicę, wyrywając widzów z przyjemnego transu.
Na pokazie obecnych było wiele znakomitości ze świata sztuki. Kontrastem była cicha i spokojna poza widzów, pełna wyczekiwania i skupienia - do tego, co działo sie przed publicznością. Ruchliwy artysta wykonujący bezsensowną pracę, jego nerwowe ruchy i jednostajne pokrywanie tablicy kredowymi mazakami wprowadzały w przyjemny półsen. Jednocześnie swoim wystąpieniem stawiał pytanie o sens podobnych działań. Ujawnił umowność sztuki i aktu twórczego - gdyby nie miejsce - siedziba fundacji oraz znakomici goście -jego działanie można by uznać za nic nie warte. I w tym jego wartość, bo jednocześnie sam niezbyt serio traktował swoją pracę, z dystansem i ironią odczytał ile razy i pod jakim pretekstem do tej pory ją prezentował. Tak czy inaczej było to przyjemne 20 minut.
Powrót
Polegał on na tym, że artysta nastawił budzik, a potem zarysowywał szkolną tablicę kredą. Z wysiłkiem pokrywał jej każdą partię sapiąc przy tym i używając nerwowych ruchów. Kiedy tablica zrobiła się biała od kredy artysta zaczął systematycznie wycierać ją gąbką i wodą.
Następnie zakomunikował publiczności, że jego akcja zakończy się w momencie, gdy cała powierzchnia będzie sucha. Po czym zaczął odczytywać z kartki ile razy i pod jakimi tytułami wystawiał już ten performance. Robił to od lat 80tych w kraju i poza granicami. Nazywał go różnie w zależności od okoliczności - tj. tematyki festiwalu, na którym był prezentowany.
Gdy tablica wyschła artysta spojrzał na zegarek i oznajmił " Zająłem państwu 20 minut czasu." po czym grzmotnął budzikiem w tablicę, wyrywając widzów z przyjemnego transu.
Na pokazie obecnych było wiele znakomitości ze świata sztuki. Kontrastem była cicha i spokojna poza widzów, pełna wyczekiwania i skupienia - do tego, co działo sie przed publicznością. Ruchliwy artysta wykonujący bezsensowną pracę, jego nerwowe ruchy i jednostajne pokrywanie tablicy kredowymi mazakami wprowadzały w przyjemny półsen. Jednocześnie swoim wystąpieniem stawiał pytanie o sens podobnych działań. Ujawnił umowność sztuki i aktu twórczego - gdyby nie miejsce - siedziba fundacji oraz znakomici goście -jego działanie można by uznać za nic nie warte. I w tym jego wartość, bo jednocześnie sam niezbyt serio traktował swoją pracę, z dystansem i ironią odczytał ile razy i pod jakim pretekstem do tej pory ją prezentował. Tak czy inaczej było to przyjemne 20 minut.
Powrót