Indian Summer - młoda scena artystyczna Indii




„Indian Summer” to tytuł pierwszej we Francji (należy przypuszczać, że jednej z pierwszych w świecie) wystawy poświęconej twórczości młodych artystów pochodzących z byłej kolonii brytyjskiej - czyli Indii. Ekspozycja zorganizowana w salach wystawowych paryskiej Ecole des Beaux Arts, otwarta została następnego dnia po wernisażu tegorocznego FIAC-u, a jedna z konferencji w czasie targów w całości została poświęcona tej wystawie i omówieniu sytuacji młodego pokolenia artystów mieszkającego w tym tak bardzo egzotycznym dla Europejczyków kraju. Dwudziestu sześciu artystów zaprezentowanych w pokazie pochodzi ze wszystkich regionów tego rozległego kraju: zarówno z Delhii czy Bombayu jak i Bangalore, Baroda, Mysore czy Mumbai.

Wystawa unika przekazania stereotypowej wizji tego kraju kojarzącej się z tandentnym kiczem oraz ckliwo-nostalgiczną produkcją Bollywoodu (hinduski odpowiednik amerykańskiej „fabryki marzeń”). Starano się w niej, prezentując różnorodne technicznie i stylistycznie realizacje plastyczne, przekazać coś na temat życia w Indiach w dniu dzisiejszym. Kraj ten w latach 90. ubiegłego stulecia podobnie jak reszta świata został naznaczony globalizacją, która zaburzyła istniejące dotychczas struktury (niemniej nie niszcząc ich), wprowadziła nowe rozwiązania technologiczne przy jednoczesnym zachowaniu kontynuacji dawnej obyczajowości. Indie ciągle pozostają krajem, w którym ściśle przestrzega się podziału na kasty (przynależność do wyższej kasty wcale nie oznacza większego bogactwa, tylko wyższą kategorię „czystości” duszy, umysłu i ciała) i praktykuje się, często wprowadzające w zmieszanie Europejczyków, obyczaje wynikające z dawnej tradycji. Chodząc po obszernych salach wystawowych ENSBA (skrót nazwy paryskiej Ecole des Beaux Arts) ma się to dziwne uczucie wkroczenia na obce psychologicznie i mentalnie terytoria, zanurzania się w lekko dusznej atmosferze, w której po omacku stara się odkryć kolejne znaczenia i sygnifikacje zaprezentowanych obiektów. Przy czym wychodząc - nie jest się wcale pewnym czy rzeczywiście udało nam się przynajmiej w pewnym stopniu rozszyfrować złożone kody i symbole zawarte w poszczególnych pracach.


Wystawa ta jest przede wszystkim zaproszeniem do spotkania z inną kulturą i poddania w wątpliwość nieomylności naszej wizji świata. Bo czyż czuć i myśleć inaczej – można wyrazić za pośrednictwem słów: lepiej lub gorzej ? Od pierwszej chwili kiedy się wchodzi na teren ekspozycji „Indian Summer” zostaje się poddanym działaniu egzotyki. Niemniej komisarze wystawy starannie uniknęli banalnej egzotyki w wydaniu turystycznym. Starali się przede wszystkim przybliżyć obraz współczesnych Indii nękanych nieustannymi konfliktami religijnymi, etnicznymi, żyjących pomiędzy zawrotnym rozwojem megapolii a tradycyjnym światem wiosek i małych osad nawiedzanych przez katastrofy ekologiczne. Wyłania się z tego obraz kraju pełnego sprzeczności, w którym modernizm współegzystuje z tradycją.

Tuż przy wejściu, na olbrzymiej ścianie nad schodami prowadzącymi na pierwsze piętro wyświetlany jest czarno-biały film wideo autorstwa Sonii Khurana – „Mona’s Song”. Mona to stary eunuch żyjący w Delhi, który w ciągu prawie 5 minut trwania filmu śpiewając opowiada historię swego życia. Jego wibrujący, przeszywający głos kontrastujący z aseksualnym wyglądem dominuje nad pierwszą partią wystawy, przestaje się go słyszeć dopiero w głębi sali. Kolejną projekcją wideo ściągającą uwagę jest „Chingari Chumme/Stinging Kiss” autorstwa młodej artystki o skrajnie feministycznych poglądach, która po ukończeniu studiów w Melbourne i w Chicago mieszka w Bombayu – Tejal Shah. W filmie pokazanych jest kilka drastycznych scen, które wywołały protesty widzów i w rezultacie w krótkim czasie po otwarciu wystawy ekran wideo z wyeskponowanego miejsca został przeniesiony do dyskretnej małej sali. Jest to ewidentny dowód, że z cenzurą dzieł sztuki można się spotkać pod każdą szerokością geograficzną, nawet w mieście takim jak Paryż - gdzie wszechobecność symboli związanych z seksualnością i płciowością pozornie już dawno przestała kogokolwiek dziwić. Faktem jest, że artystka posłużyła się namacalną, prawie pornograficzną dosłownością. 

Uwagę zwracają zdjęcia hybrydalnych, ludzko-zwierzęcych tworów autorstwa urodzonej i wykształconej w Anglii, a mieszkającej w Delhii Bharti Kher. Jest w nich coś bardzo drastycznego, a efekt okrucieństwa pogłębia wykorzystanie perfekcyjnej techniki, która swoją nieskazitelną poprawnością sugeruje istnienie „dystansu” do prezentowanego tematu. W wielu innych pracach obecne są elementy tradycyjnego tańcu hinduskiego, który jest nie tylko narzędziem uwodzenia i podobania się, ale przede wszystkim sposobem przekazania istniejących napięć, gwałtowności i konfliktów. Skądinąd należy zdawać sobie sprawę, że w wielu regionach Indii istnieje zjawisko terroru związane nie tylko z zatargami natury religijno-etnicznymi, ale również najzwyczajniej w świecie z panującą biedą. 

Do symboli religijnych nawiązuje wideo autorstwa Subodha Gupty, znanego już z udziału w Biennale w Wenecji czy z wystaw w Palais de Tokyo w Paryżu. Porusza on problematykę „purification” czyli oczyszczania ciała i ducha. Trochę inną problematykę porusza Surekha, która w krótkim filmie wideo „Bhayirathi brinking Water” prezentuje kąpiel młodej dziewczyny zanurzonej w wannie z wodą wypełnioną płatkami kwiatów. Przypomina ona o obyczaju, który nakazywał poświęcać życie młodej dziewczyny w zamian za uzyskanie dobrodziejstw i bogactwa dla wioski, która złożyła ofiarę. Ta sama autorka zaprezentowała również instalację złożoną z 83 fotografii młodych dziewcząt zatytułowany „Fragrance of Jasmine”. Są to pozornie banalne fotografie wielkości pocztówki, naklejone na srebrne podłoże i starannie oprawione. Artystka przypomina w ten sposób o istniejącym w Indiach obyczaju, nakazującym publiczne obwieszczanie, że młoda dziewczyna, czasami zaledwie dziewczynka, jest już fizycznie dojrzała i można ją traktować jako kandydatkę na żonę, gdyż teoretycznie jest już przygotowana do rodzenia dzieci. Jeżeli tak nakazuje tradycja, pozornie wszystko może się wydawać w porządku, istnieje tylko jeden drobiazg... po dokładnym przestudiowaniu fotografii składających się na instalację Surekhi – okazuje się, że większośc dziewcząt jest w wieku 10-12 lat, być może najstarsza ma 15, a najmłodsze to dzieci. Instalacja „Fragrance of Jasmine”, która niewątpliwie jest formą sztuki feministycznej, jest najprawdopodobniej pracą na wystawie najdobitniej akcentującą istniejące rozbieżności kulturowe pomiędzy obyczajowością, która od lat wykształciła się w Europie a tym z czym jeszcze bardzo często można się spotkać w krajach pozaeuropejskich.

Wystawa „Indian Summer” jest z całą pewnością pokazem bardzo fascynującym, pociągającym odmiennością i chyba właśnie egzotyką. Ale również tym, że organizatorzy pozostawili dużą wolność interpretacji, jedynie udzielając krótkich informacji o poszczególnych artystach. W czasie oglądania wystawy nie zarysowuje się żadna oficjalna interpretacja, nie zostało narzucone żadne spojrzenie. Cieszy się ona zresztą przychylnością publiczności, która najwyraźniej zaakceptowała tę propozycję podróży w nieznane.

Trudno jest tę wystawę podsumować - za bardzo wymyka się kryteriom estetyczno-artystycznym, do których jesteśmy na codzień przyzwyczajeni. Z całą pewnością lepiej jest zatrzymać się na etapie poznawczym. Jednym z jej komisarzy jest urodzony w Indiach Deepak Ananth, który skończył studia społeczno-polityczne i historię sztuki na uniwersytecie w Bombayu, więc należy przypuszczać, że pokierował przygotowaniami wystawy z pełną świadomością i znajomością rzeczy. A widzowie mogą mu jedynie zaufać.

 

 Wybrane prace:
   
    


 
 
 
     
  

 

 
  


Wystawa czynna do 31 grudnia 2005
________________________________
Tekst: Ewa Izabela Nowak, Paryż
Relacja przygotowana dla Artinfo.pl                   



Galeria prac


Powrót