II Międzynarodowe Biennale Grafiki Cyfrowej - Gdynia 2010

II Międzynarodowe Biennale Grafiki Cyfrowej – Gdynia 2010 zagościło podobnie jak I-sze (w 2008 roku) w murach Muzeum Miasta Gdyni. Na najniższym poziomie rozwieszono 82 realizacje (76 artystów) zakwalifikowane do konkursu głównego. Wernisaż wystawy, która potrwa do końca października 2010 roku, odbył się w sobotę 2 października z udziałem przedstawicieli władz Gdyni i Gdańska.

Wystawę otworzył przewodniczący jury prof. Jan Pamuła z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Po wystąpieniu otwierającym głos zabrał v-ce prezydent miasta Gdyni Michał Guć. Z przemowy można było się dowiedzieć, że kolejne III Biennale może się odbyć w rozbudowanym do tego czasu Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni. Bliżej zainteresowanym wiadomo, że niektóre sale wystawowe Muzeum Miasta Gdyni nie należą do obszernych. Nadesłanych na konkurs realizacji przybyło w stosunku do poprzedniej edycji i wystąpił drobny problem z rozmieszczeniem wszystkich prac. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że kolejne biennale będzie bogatsze od obecnego, więc informacja o nowych możliwościach wystawienniczych mogła cieszyć.

Na zakończenie części oficjalnej został odczytany protokół z posiedzenia jury i wręczenie nagród. Grand Prix Prezydenta Miasta Gdyni otrzymała Joanna Janowska - Augustyn z Wieliczki za pracę Nieobecność. Nagrody Prezydenta Miasta Gdańska otrzymały panie: Katarzyna Dziuba z Katowic za prace Transparentność I i Transparentność III i Barbara Sosnowska - Bałdyga z Lublina za prace Aberracja I i Aberracja 2. Poza nagrodami głównymi przyznano statuetki Stowarzyszenia Era Art i honorowe wyróżnienia jury. Nagrodę specjalną otrzymał Frank Basil Colin (Izrael) za pracę Golum s renaissance.

Na tym jednak nie koniec. Rozmowy kuluarowe przy kawie między uczestnikami i nagrodzonymi artystami jeszcze długo trwały, choć nie wszyscy laureaci przybyli na otwarcie. Przedstawiciele miejscowej prasy wykazali nadspodziewane (i troszkę uciążliwe) zainteresowanie. Częste błyski fleszy nie dawały się jednak we znaki. Szkoda tylko, że podczas wernisażu prawie nikt nie wpisał się do księgi pamiątkowej.



Powrót