Grażyna Kilanowicz-Barecka - Poplątane - Galeria Sztuki vV
Grażyna Kilanowicz-Barecka przez wiele lat była uznaną kopistką holenderskiego malarstwa dawnych mistrzów. Ta, tylko pozornie nietwórcza, dziedzina aktywności plastycznej dała jej ogromna wiedzę na temat warsztatu i technik, stosowanych przez wielkich poprzedników. Kiedy zdecydowała się na przejście w kierunku abstrakcyjnych kompozycji własnych, nabyte umiejętności okazały się jej mocnym, twórczym argumentem.
Malarstwo Kilanowicz-Barecka zachowuje równowagę, jaką cenimy w obrazach dawnych szkół. Równowagę miedzy dekoracyjnością i wysmakowaną estetyką, a duchowością i umiejętnością kreowana własnego, indywidualnego stylu, a w przypadku tej autorki, nie pozbawianego pierwiastka metafizycznego.
Kompozycje malarskie, jakie tworzy Kilanowicz-Barecka budowane są tyleż kolorem, co fakturą. Tworzy je wypadkowa tych dwóch równoważnych czynników. Artystka stosuje własną technikę, opartą o strukturę i farby akrylowe, co w połączeniu ze świadomie narzuconą gamą barw, ograniczonych do tonacji złotej i srebrnej, daje ciekawe efekty przestrzenne i symboliczne. Złoto, w sztukach plastycznych, zawsze zawierało w sobie pierwiastek metafizyczny. Poświęcone było Bogu i jego świętym. Czy to w średniowiecznych iluminowanych kodeksach, czy w malarstwie tablicowym czy ikonie, przenosiło w transcendentne światy. Srebro obdarzone podobną symboliką, stanowiło jedynie uboższą z konieczności, ale nie w aspekcie duchowym, wersję tych samych idei. W obrazach artystki obie te barwy zdają się pełnić podobną funkcję, a choć są to kompozycje abstrakcyjne, to poprzez ich specyficzna przestrzenność, ich aspekt symboliczny jest czytelny dla widza, i podobnie jak w malarstwie ikonowym, zmusza do kontemplacji.
Na ostatniej wystawie w warszawskiej Galerii Sztuk Pięknych vV artystka pokazała swoje nowe cykle obrazów: „Kaligrafia” i „Dzianiny”. To kompozycje o bardzo misternej strukturze, budowane z podobnych do siebie elementów. Są bardzo kobiece w sposobie realizacji, przypominają robótki na drutach i kojarzą się z zapisem w nieznanym alfabecie. Cześć z nich to pejzaże, w których mieszają się formy organiczne i zwierzęce, ujmując w całość mikrokosmos malarski Kilanowicz-Bareckiej.
Widać, że taka koncepcja malarstwa znajduje uznanie u miłośników sztuki, co sądzić można po nieprzebranych tłumach, jakie zgromadziły się na Saskiej Kępie. Niewielka wszak Galeria Sztuk Pięknych vV nie była w stanie pomieścić wszystkich gości, tak więc wernisaż po części odbywał się "rotacyjne" i trwał długo. Mimo to nie wszystkim dane było w nim uczestniczyć, część gości proszona była o przybycie w dniach następnych, już na sama wystawę. Miłą miarą popularności Kilanowicz-Barecka, a przede wszystkim jej malarstwa była ogromna ilość otrzymywanych przez nią kwiatów, które rychło przestały mieścić się w wazonach. To dowód na to, że lubimy i cenimy w swoim otoczeniu rzeczy piękne, dekoracyjność i ozdobność.
Powrót