Grażyna Bartnik - Otosynteza - Galeria Zoya

Wernisaż: 2008-02-07 18:00:00
Grażyna Bartnik zajęła się nobilitacją jednego z najbardziej podłych materiałów - kartonu. Takiego kartonu, z jakiego robi się pudła do pakowania. Dwie karty sztywnego papieru, a pomiędzy nimi karbowane, delikatne rureczki wypełnione powietrzem. Po rozcięciu to bogactwo faktury i światłocieniowych efektów. Nieograniczone możliwości.

Pyszne abstrakcyjne formy, czasami w kartonowym kolorze naturalnym, czasami barwione na czarno, czerwono czy granatowo. To świat Grażyny Bartnik, w którym odnalazłby by się bez trudu i Stażewski, i Starczewski. Prace według najlepszej recepty na twórczość, wywodzącą się z dorobku abstrakcyjnej awangardy.

Reliefy Grażyny Bartnik w swojej kartonowej prostocie są niezwykle ascetyczne, eleganckie, finezyjne i subtelne. Zaskakują niewyczerpaną gamą pomysłów. Artystka stworzyła już wiele takich kompozycji, nigdy się jednak nie powtarza. Jest w tych pracach lekkość, która powoduje, że mimo ewidentnego ich aspektu dekoracyjnego nie mamy wątpliwości, że obcujemy ze sztuką, która choć stosowana, idzie o wiele dalej w swoim wyrazie, niż użytkowość i ozdobność.

Na wystawie w Galerii Zoya obok reliefów Grażyna Bartnik zaprezentowała także grafiki, będące wariacją na temat portretu kartonowej materii. To bardzo oszczędne kompozycje, które starają się oddać fakturę karbowanej powierzchni i ująć ją w kontekście innej techniki.

Autorka, osoba nie pozbawiona poczucia humoru o odcieniu nieco absurdalnym, stworzyła także specjalnie na tę prezentację cykl gipsowych rzeźb pod wspólnym hasłem "Bałwan dla Warszawy". Liczne zaprezentowane bałwany to makiety. Powstała idea, aby przynajmniej jeden z nich, powiększony do monumentalnej skali, został zrealizowany w stołecznej przestrzeni publicznej. Szanse na to są niewielkie, bo bałwany mają nieco kontrowersyjną tematykę. Jest w śród nich moherowy, cały czarny i włochaty, jest też farmaceutyczny, złożony z nadużywanych przez nas pastylek, kolejny to świąteczny nawiązujący do polskiego upodobania do świętowania, krzyżujący wielkanocne jajka z dynią z Halloween, kolejny to Gwiazdor sowiecko-amerykański, a są i inne. Bałwany Grażyny Bartnik to nasze bałwany, bałwany polskich przywar narodowych. Portretowanie przywar ma w sztuce długą tradycję, tyle że na ulicach gości raczej panteon naszych heroicznych zalet, uosobionych przez wielkich, dostojnych, walecznych i wiernych. A bałwan Bartnik to młodszy brat palmy Joanny Rajkowskiej. A wszak w Warszawie już z samą palmą jest dość kłopotów. Perspektywa dowcipnego bałwana przeraziłaby miejskich włodarzy nie na żarty. Bałwan nieodwracalnie inspirowałby do porównań.
Fotorelacja



Powrót