Ewa Dembe Kunkowska - Światło odbite
Wernisaż: 2010-03-22 18:00:00
Wśród malarzy też się zdarzają takie charaktery, które źle znoszą chwile, które się już ustaliły. Pociąga ich to, co jeszcze niewiadome, tylko ten pomysł, który się dotychczas nie sprawdził i nie stosują powtórzeń w przekonaniu, że one zatrzymują rozwój albo wręcz zawracają z artystycznej drogi. A przecież nic dwa razy się nie zdarza. Do takich osób należy Ewa Dembe Kunkowska.
Można poznać, że źródłem jej twórczości jest doświadczenie egzystencjalne, ale lubi eksperymenty formalne, zmienia paletę, bawi się kolorem, światło bierze na cel, żeby go dotknąć, a potem porzucić, zaciemnić lub rozlać w na monochromatycznej płaszczyźnie. Maluje ekspresyjnie z energią grubo nakładając farbę, to znowu cienko, lirycznie, na granicy z abstrakcją. Tylko przestrzenność nigdy nie znika, jest światem własnym obrazu, nie odbija widoków z natury lecz wszczyna niezależną narrację zachowując do realności jakieś odniesienie. Tytuły podpowiadają widoki, które były dla autorki inspiracją, ale nie ograniczają interpretacji. Gdy poruszą wyobraźnię widza, zobaczy być może swój intymny świat i wejdzie w tę rzeczywistość, poczuje, że też jest realna. To kwestia nastroju odbiorcy i malarskiej jakości obrazu. Warto próbować, jest szansa, żeby się to zdarzyło. I będzie bardziej ekscytujące niż wyszukiwanie warsztatowych czy ikonograficznych asocjacji.
Powrót
Można poznać, że źródłem jej twórczości jest doświadczenie egzystencjalne, ale lubi eksperymenty formalne, zmienia paletę, bawi się kolorem, światło bierze na cel, żeby go dotknąć, a potem porzucić, zaciemnić lub rozlać w na monochromatycznej płaszczyźnie. Maluje ekspresyjnie z energią grubo nakładając farbę, to znowu cienko, lirycznie, na granicy z abstrakcją. Tylko przestrzenność nigdy nie znika, jest światem własnym obrazu, nie odbija widoków z natury lecz wszczyna niezależną narrację zachowując do realności jakieś odniesienie. Tytuły podpowiadają widoki, które były dla autorki inspiracją, ale nie ograniczają interpretacji. Gdy poruszą wyobraźnię widza, zobaczy być może swój intymny świat i wejdzie w tę rzeczywistość, poczuje, że też jest realna. To kwestia nastroju odbiorcy i malarskiej jakości obrazu. Warto próbować, jest szansa, żeby się to zdarzyło. I będzie bardziej ekscytujące niż wyszukiwanie warsztatowych czy ikonograficznych asocjacji.
Powrót