Artdesignestudio - wystawa w Galerii Zoya




Galeria Zoya powstała kilka miesięcy temu w mieszkaniu prywatnym, mieszczącym się w kamienicy w pobliżu warszawskiego Teatru Polskiego. Jej nazwa to jednocześnie imię pierwszej artystki, jaka miała tu wystawę - Zoyi Łucewicz, która jest kimś w rodzaju współgospodyni i muzy tego miejsca. Galeria prezentuje sztukę białoruską w jej wydaniu awangardowym. To zupełnie nowa oferta na naszym rynku wystawienniczym. Oferta, z którą warto się zapoznać, bo gdyby nie to, że określenie już się wyświechtało, to można by powiedzieć, że Zoya jest miejscem magicznym. 

Niewiele wiemy o aktualnej sztuce naszych najbliższych sąsiadów, zwłaszcza tej mniej oficjalnej. Jest ona jednak bardzo interesująca, zaskakuje witalnością, świeżością spojrzenia, nieklasycznym podejściem do materiału i umiejętnością funkcjonowania na pograniczach gatunków i emocji. 

Do Galerii Zoya przychodzi zupełnie inna publiczność, niż na większość warszawskich wernisaży. Sporo tu eleganckich trzydziestko- i czterdziestolatków, przede wszystkim Polaków, bo nie jest to wbrew pozorom klub białoruskiej diaspory. Wszyscy autentycznie zainteresowani wystawą, miejscem, klimatem, a nie przysłowiową lampką wina. A klimat jest tu przedziwny i przecudowny; żywiołowy i autentyczny. Głównie za sprawą gospodarzy, którzy mówią dużo i głośno, zachowują się jakby organizowali przyjęcie u siebie w domu, a nie galeryjny wernisaż, i u których czujemy się ważnymi gośćmi, którymi troskliwie się opiekują. 

Lutowe spotkanie w Galerii Zoya zorganizowane zostało za sprawą Artdesignestudio. To niezwykłe miejsce znajduje się w Mińsku przy Pierwszomajowej 2/4 i stanowi adres, pracownię, studio, fabrykę, stołówkę, klub, kawiarnię, mieszkanie, zakład, firmę, hotel, miejsce spotkań, mansardę, skład, port dla ludzi ciekawych życia i otwartych na innych, a przede wszystkim dla przyjaciół. To miejsce pod dachem starego domu, bardziej przypominające stary Montmartre czy artystyczny Petersburg niż Mińsk, mało artystyczny w założeniach. 

Artdesignestudio do niedawana prowadziło, a właściwie tworzyło dwóch artystów: Siergiej Wojczenko i Wowa Cesler. Siergiej zmarł ponad dwa lata temu, Wowa przyjechał na wystawę i swoim jowialnym humorem wykreował atmosferę wernisażu. Dzięki temu co i jak mówił, goście mogli zrozumieć, choć częściowo, na czym polega magia studia przy Pierwszomajowej. Mówili też gospodarze wieczoru: Darek Żukowski, Zoya Łucewicz i jej mąż Pit. Ich wspomnienia i gorące relacje dają pojęcie o tym, kim Wowa jest dla całego pokolenia białoruskich twórców, w większości młodszych od niego o wiele lat. Pozwoliło zrozumieć, że w niewesołym generalnie Mińsku - choć w Galerii nie rozmawia się o polityce - są wyjątkowe miejsca, pozwalające czuć się wolnym, tworzyć i wymieniać poglądy. To niezwykłe, otwarte dla wszystkich mieszkanie jest jednocześnie Wowy pracownią, i co fascynujące, a co podkreślają wszyscy, Wowa w tym całym tyglu i harmidrze, potrafi projektować i realizować swoje pomysły. 

Pomysły – to klucz do realizacji Wowy Ceslera. Są absurdalne, zabawne, zaskakujące, budowane na skojarzeniach, czasami trochę drastycznych, a czasami urzekających finezją i lekkością idei. Jest w nich dada Tristina Tzary w pierwszej postaci rodem z Zurychu, rzetelność polskiej szkoły plakatu, surrealne klimaty deszczowej taksówki i futrzanej filiżanki oraz hipisowska atmosfera prosto z „Hair”. A wszystko w perfekcyjnym wykonaniu, jak od mediolańskich designerów. Niemożliwe? Przeciwnie, wystarczy tylko zajrzeć do Galerii Zoya.

 
 
 
 
 
 

 Wybrane prace:
   
    

 


  

  
  
  

 
  
 

Wystawa czynna do 11 marca 2007

________________________________
Tekst: Agnieszka Gniotek
Relacja przygotowana przez Artinfo.pl                   



Galeria prac


Powrót